wtorek, 12 marca 2013

W ofierze Molochowi

Wczoraj wieczorem skończyłam "W ofierze Molochowi" Asy Larsson. Jest to czwarta z kolei książka o losach Rebecki Martinsson, która ma: talent do wplątywania się w dziwne historie, skomplikowane życie osobiste i dość spory bagaż doświadczeń jak na tak młodą osobę. Kilkukrotnie próbowano ją zabić i ciężko raniono, przeszła leczenie psychiatryczne, a dodatkowo ciągle zmaga się z doświadczeniami z dzieciństwa. Najpierw matka porzuciła i ją, i ojca, który potem zginął podczas pracy w lesie. Dodatkowo ciągnie się za nią związek z mężczyzną, który według mnie kocha tylko siebie, a sama Rebecka też nie jest chyba do końca pewno co ma zrobić z Mansem.
Wracając jednak do "W ofierze Molochowi". Po raz kolejny jesteśmy w okolicach Kiruny, gdzie doszło do morderstwa. Nie jest to jednak zwyczajne morderstwo, ale brutalna zbrodnia, wokół której jest dużo niejasności. Początkowo postępowanie ma prowadzić Rebecka, ale jej zawzięty przeciwnik von Post przejmuje je niby pod pretekstem, że do zbrodni doszło w jej rodzinnej wsi i może dojść do sytuacji kiedy będzie trzeba oskarżyć kogoś znajomego. Jednak jego celem nie jest wyjśnienie sprawy jako takie, a zdobycie sławy.
Tymczasem wkurzona Rebecka bierze urlop i sama zaczyna prywatne śledztwo, gdyż nie daje jej spokoju to, że na rodzinę ofiary spadło tyle nieszczęść. Najpierw ginie syn Sol Brit Uusitalo, potem jej ojciec umiera rozszarpany przez niedźwiedzia, a na końcu ginie ona sama zostawiając siedmioletniego wnuka. Chłopiec jest świadkiem morderstwa jednak skutecznie wypiera je z pamięci, co dodatkowo utrudnia sprawę i denerwuje prokuratora "uzurpatora". Jednak w przeciwieństwie do niego naszej prokuratorce wydaje się to zbyt wiele i zgodnie z regułą, że nie ma przypadków zaczyna grzebać w przeszłości tam upatrując rozwiązania zagadki
"Till offer åt Molok" różni się trochę od wcześniejszych książek Asy Larsson. Ponieważ oprócz historii morderstwa autorka pozwala nam zajrzeć troszeczkę w historię powstawania Kiruny i poznać pewien romans, który skończył się tragicznie. Co ważne obie te historie łączą się później ze sobą w zaskakujący sposób, który jednocześnie staje się motywem morderstwa i wyjaśniają skąd taki, a nie inny tytuł. Autorka płynnie lawiruje między latami 1914-1926, a współczesnością i nie odnosi się wrażenia, że takie skoki w czasie poszatkowały fabułę, co ma często miejsce u innych autorów.
W książce autorka poświeciła dużo miejsca relacjom pomiędzy psami, a ludźmi. Pokazuje jak mogą one pomagać w policyjnym dochodzeniu, ale także jak stado może pomóc uporać się z demonami, które kogoś dręczą. Tak było w przypadku małego Marcusa, który po tym czego był świadkiem, bezpieczniej czuł się w towarzystwie tych czworonogów. W zabawny sposób też ukazała więź jaka może się wytworzyć pomiędzy człowiekiem, a zwierzęciem, które czasem wie lepiej czego potrzebujemy.
Podobało mi się to, że tak na dobrą sprawę mogłam obserwować dwa równoległe śledztwa prowadzone przez skrajnie różne postacie. Chociaż z drugiej strony podział na dobrego i złego prokuratora był zbyt wyraźny, co czasem było to irytujące.
"W ofierze Molochowi" można spokojnie wziąć do ręki i przeczytać nie znając wcześniejszych książek z tej serii. Jednak pojawia się w niej sporo wątków, które zaczęły się wcześniej i może być problem z ich zrozumieniem. Dlatego warto sięgnąć po wcześniejsze książki, które moim zdaniem są równie dobre.
Czekam na kolejne książki o Rebece. Spodobała mi się ona i bardzo chce wiedzieć jak potoczyły się jej dalsze losy oraz co w końcu postanowiła zrobić z Mansem (osobiście mam nadzieję, że puści go kantem ;).

3 komentarze:

  1. Podpisuję się pod recenzją, też niedawno skonczyłem ją czytać :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka wydaje się być dość ciężka do czytania. Tak, jak kiedyś lubiłam czytać horrory i thrillery, tak teraz nawet zwykłych przygnębiających historii unikam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta część jest lżejsza niż wcześniejsze, które są zdecydowanie mroczniejsze i nawet kończy się ciut weselej.

      Usuń