Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mariusz Zielke. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mariusz Zielke. Pokaż wszystkie posty

sobota, 1 marca 2014

Formacja trójkąta

Po lekturze "Wyroku" postawiłam Mariuszowi Zielce poprzeczkę bardzo wysoko. Oczekiwałam, że będzie jak u Stiega Larssona od szaleńczych zwrotów akcji do intryg, których nie powstydziłby się żaden dwór królewski. Muszę przyznać, że autor doskoczył do tej poprzeczki, ale tym razem nie był to czysty skok, taki po którym nie ma się wątpliwości, czy go zaliczyć czy nie. Wypadałoby zacząć jednak od początku.
Tak jak w przypadku "Wyroku" bohaterem jest dziennikarz znanego już nam "Expressu Finansowego".
Bartek Milik jest młody, sfrustrowany i zmęczony tym, że pisze mało znaczące teksty, w telewizji, radiu i gazetach wszystkie informacje są sterowane, a dodatkowo nie układa mu się z dziewczyną, ale to mu jest zaskakująco obojętne, chociaż coś tam czasem ukłuje. Kiedy jego materiał o aferze mięsnej zostaje porzucony na korzyść artykułu napisanego, a w zasadzie podyktowanego jemu redakcyjnemu koledze jest wściekły. Tym bardziej, że artykuł o giełdzie zbiegł się ze śmiercią jej prezesa.
Początkowo Bartek nie ma zamiaru zagłębiać się w temat, ale gdy podziwiany przez niego dziennikarz podsuwa mu kilka tropów, każąc pogrzebać. Zaczyna się domyślać, że ogłoszenie że śmierć prezesa GWP była samobójstwem jest bardzo wygodnym wyjaśnieniem dla wszystkich. Nikt nie zwraca uwagi na szereg nieprawidłowości, bo najłatwiej powiedzieć, że ktoś popełnił samobójstwo, a nie brać się za śledztwo, które może odkryć różne i często niebezpieczne tajemnice. W tym momencie na drodze dziennikarza stają jego najlepszy przyjaciel, który jest policjantem i wie, że sprawa śmierci Witolda Sworowskiego śmierdzi oraz Martę - niepokorną agentkę ABW, która znała ofiarę i chce wyjaśnić morderstwo, a jednocześnie uchronić przyjaciółkę od podejrzeń, bo Anka by nie mogła zabić ukochanego.
Całe to trio pakuje się w wyjątkowo zawiłą intrygę, w której trup ściele się gęsto, a gangsterzy, politycy i szpiedzy najchętniej sprzątnęliby ciekawskich grzebiących w sprawach, które mogą im zaszkodzić. Zaczyna się niebezpieczna gra o władzę, pieniądze i tajemnice, które mogłyby rozpętać kilka konfliktów. Do tego pojawiają się skandale, utracone miłości i nie jeden miłosny trójkąt.
Wydawca napisał na przedniej okładce, że Zielke "powraca z wybuchowym ładunkiem rozgrywek politycznych, szokujących afer i pokaźną dawką erotyki" i przynajmniej jeśli chodzi o pierwsze dwie nie są to obietnice bez pokrycia.
Zielke napisał świetną książkę. Bohaterowie prowadzący swoje prywatne śledztwo w sprawie morderstwa Sworowskiego zaczynają się dokopywać coraz większych afer, a nawet skandali z politykami w tle. Wątki i możliwe rozmnażania mnożą się z każdą kartką i każdym stawianym przez Bartka i Martę pytaniem. Do tego dochodzą różne wewnętrzne układy, które krępują bohaterów w przypadku Milika przed ujawnianiem pewnych zdarzeń, faktów, bo ktoś inny ma lepszy tekst (bo podyktowany przez WSI) albo redaktorzy dochodzą do wniosku, że to się nie sprzeda (lub uderzy finansowo w firmę), a w przypadku Marty dyscyplina służbowa i układy w firmie utrudniają dotarcie do prawdy.
Do tego wszystko to jest okraszone szaleńczą akcją rodem z filmów o Jamesie Bondzie. Szpiedzy, strzelaniny płatni mordercy, którzy chcą dopaść wścibskiego dziennikarza i zbuntowaną agentkę. Do tego wszystkiego dochodzi policjant z przeszłością, który staje się trzecim wierzchołkiem układu pomiędzy Martą, a Bartkiem.
Kolejnym argumentem za tym żeby sięgnąć po książkę jest fakt, że "Formacja trójkąta" podobnie jak "Wyrok" jest przemyślana i bardzo mocno osadzona na tym co się dzieje w Polsce. Kto ogląda od czasu do czasu jakieś wiadomości to powinien bez trudu wyłapywać różne aluzje do polityków, afer politycznych i innych spraw, które często dość głośno odbijały się w mediach. Przynajmniej w moim wypadku dość często wywoływało to drobny nieco i nieco ironiczny uśmiech.
Pisząc o książce Zielke trudno nie wspomnieć o bohaterach. Z głównych bohaterów najbardziej polubiłam Milika, chociaż czasem do szału doprowadzała mnie jego bierna postawa wobec niektórych spraw np. jego związku z Ewą. Greg był niemalże stereotypowym przykładem gliniarza o dużych umiejętnościach, ale z potrzaskanym życiem prywatnym, złamaną z tego powodu psychiką i stopniowo popadającego w alkoholizm. Najmniej polubiłam Martę. Rozumiem, że agentka ABW nie może być zwiewną dziewczynką, ale cały czas odnosiłam wrażenie, że jej postać jest mocno przerysowana. Taki Bond w spódnicy, brakowało tylko żeby w barze zamawiała wódkę martini, wstrząśnięta, nie zmieszaną.
Fajnie tez było czytać jak autor radzi sobie z opisem i tworzeniem postaci skrajnego psychopaty. I muszę przyznać, że wyszło mu to całkiem nieźle.
Niestety jak wspomniałam na początku "Formacja trójkąta" nie jest czystym skokiem nad poprzeczką. Moje "ale" jest do tej trzeciej obietnicy wydawcy, czyli pokaźnej dawki erotyki, której w moim odczuciu tam po prostu nie było (no może za wyjątkiem jednego momentu). Przedmiotowe traktowanie kobiet i mnóstwo chamskich pozbawionych jakiegokolwiek smaku aluzji. Nie to zdecydowanie nie dla mnie, bo ja najzwyczajniej w świecie nie mam ochoty czytać o tym, co jakiś bohater chciałby zrobić jakiejś lasce albo co ewentualnie ze sobą robią. Gdyby to jeszcze było napisane jakoś mniej topornie i chamsko, ale niestety… To jest moim zdaniem najsłabszy element książki, a w świetle jej finału mógł być naprawdę dobrym dodatkiem do afer politycznych i szaleńczych pościgów. Niestety nie jest to film o Bondzie, a Marta nie jest Halle Berry w "Śmierć nadejdzie jutro".
Podsumowując. Zielke podołał zadaniu i "Formacja trójkąta" dorównuje, a w niektórych miejscach nawet przegania nieco "Wyrok", chociaż w moim odczuciu ma jeden spory minus. Polecam wszystkim miłośnikom kryminałów i tym, co zakochali się w książkach Stiega Larssona. Bo Zielke pisze książki na takim samym poziomie, które zapadają w pamięć i zmuszają czytelnika do myślenia częstymi i niespodziewanymi zwrotami akcji oraz masą tropów, które mogą wprowadzać w błąd.
Nie pozostaje nic innego jak życzyć sobie więcej takich książek w wykonaniu polskich autorów.


Książka bierze udział w: Wyzwaniu bibliotecznym u MK


Źródło ilustracji:
http://www.czarnaowca.pl/files/elibri/150282380.jpg

poniedziałek, 2 września 2013

Nie łatwo jest wydać "Wyrok"

Ekonomia, wielkie pieniądze, machlojki finansowe... To zdecydowanie nie mój świat, ale kiedy wzięłam do ręki "Wyrok" poczułam się tak jak w tedy, gdy czytałam pierwsze strony "Millenium: Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet". Książka pochłonęła mnie bez reszty i na te kilka dni zdominowała mój świat.
Jednym z głównych bohaterów wyroku jest troszkę nieogarnięty życiowo, ale za to niezwykle sprawny dziennikarz Jakub Zimny, który pracuje dla "Expressu" - dziennika, który zajmuje się sprawami finansowymi. Kiedy dostaje temat o przekrętach przy wkraczaniu na warszawską giełdę firmy Consulting Partners ma wrażenie, że dostał temat życia i dość szybko bez zbyt głębokiego researchu pisze artykuł. Nie podejrzewa jednak, że nie wszystko wygląda tak jak przedstawiło mu to źródło, które uważał ze pewne i wiarygodne. Wydaje mu się, więc że ma czyste sumienie i wraca do swojego nieco hulaszczego trybu życia. Wszystko zaczyna się komplikować, gdy w ogrodzie zastaje finansistę Andreasa Holdnera, którego firmę dosłownie obsmarował, nie pozostawiając szans na obronę.
W tedy wszystko zaczyna się mocno komplikować. Jakub drąży sprawę i nagle okazuje się, że to co powinno jego pismo napiętnować na pierwszej stronie nagle staje się niewygodnym tematem, a on i redaktor naczelny zostają zwolnieni. Choć nie jest to wyrzucenie na bruk i Zimny dostaje odszkodowanie to cała ta afera nie daje mu spokoju. Razem z finansistą, a potem jego wspólnikami zaczyna dokopywać się do co raz większych przekrętów. Naraża się wielu ludziom do tego stopnia, że ktoś wynajmuje płatnego zabójce, żeby sprzątnął po cichu wścibskiego dziennikarza. Do tego dochodzi jeszcze morderstwo księgowej, która wykradła poufne dane z firmy maklerskiej, w której papierach i historii grzebie Zimny... Robi się co raz ciekawiej i co raz bardziej niebezpiecznie.
Pierwsze skojarzenia jakie mam po przeczytaniu "Wyroku" Mariusza Zielke to Stieg Larsson i jego trylogia, ale mimo iż książki poruszają się w podobnych kręgach to są to dwie różne pozycje. Samo Millenium też doczekało się w tej książce kilku wzmianek, a jej bohater chyba nawet troszkę utożsamiał się z Michaelem Blomkvistem, który borykał się z podobnymi problemami. Napiętnowanie przez środowisko dziennikarskie i brak wiary w rzetelność zdobytych materiałów. Z tym, że Blomkvist za swoje odkrycia odsiedział trochę czasu w więzieniu, po czym wpakował się w kolejną awanturę z dużymi pieniędzmi i morderstwami w tle. Natomiast Zimny stał się ofiarą cenzury ekonomicznej i po tym jak go wylali z "Expressu" nie potrafił znaleźć chętnych do publikacji kolejnych artykułów. Łączą ich jeszcze dwie rzeczy. Pierwsza z nich to to, że obaj mieli swoje własne wydawnictwa z tym, że u Larssona tytułowe "Milleniun" nie upadło, a "Insider" Zimnego w końcu umarł śmiercią naturalną, bo po opisywanej aferze mieli raczej problem ze znalezieniem chętnych do reklamowania się, a i Unia bała się napastliwego dziennikarza. No i ostatnie choć bardzo odległe podobieństwo to postacie wspierające tych dziennikarzy. Lisbeth Salander i Andreas Holdner chociaż różni to mimo wszystko w jakimś stopniu podobni. Koniec końców obydwaj dziennikarze nie pociągnęliby daleko bez nich. Tyle porównań "Wyroku" i trylogii "Millenium".
Książka Mariusza Zielke jest napisana z dużym rozmachem, ale nie brakuje jej realizmu. Co bardziej spostrzegawczy zauważą wiele odnośników do afer jakie faktycznie miały miejsce w Polsce, ale umarły śmiercią naturalną bez jakichkolwiek wyjaśnień. Po za tym można doszukać się też co najmniej jednej afery, która ośmieszyła Polskę na arenie międzynarodowej.
Obserwując jak Kuba Zimny oraz bohaterowie tacy jak Ewelina Talar, Olgierd Stańczyk, czy twórcy Consulting Partners walczą z systemem czytelnik poznaje skomplikowane mechanizmy rządzące światem finansowym i działaniem GWP oraz urzędów, które mają je kontrolować. Mimo, że nie są to dla przeciętnego człowieka łatwo przyswajalne mechanizmy i pojawia się sporo odniesień, czy wtrąceń z języka branżowego to czyta się to w miarę łatwo. Co bardziej skomplikowane przekręty finansiści z CP tłumaczą je w miarę przejrzyście dziennikarzowi, a ten czasem w jeszcze prostszy sposób tłumaczy to innym bohaterom np. prokurator Ewelinie Talar. Na plus autora można zaliczyć również fakt, że wtrącił do książki nawet schemat działania jednego z opisywanych przekrętów, co znacznie ułatwiło jego zrozumienie takiemu laikowi jak ja.
"Wyrok" to nie jest też książka, która dotyczy tylko i wyłącznie przekrętów finansowych, czy walki z systemem jako takim. Jest to kryminał, a nawet thriller z prawdziwego zdarzenia. Z wartką, pełną emocji akcją, która trzyma czytelnika w napięciu do ostatniej kartki i misternie skonstruowaną intrygą, w której nie wszystko jest takie jakie wydaje się na pierwszy rzut oka. W zasadzie pod koniec czytelnik dostaje dwie porządne dawki adrenaliny. Jedna, gdy wszystkie przekręty KDI i faktyczny morderca księgowej wychodzą na jaw, a druga już pod koniec, gdy człowiek w ogóle się tego nie spodziewa.
Zielke stworzył szereg niezwykle barwnych postaci, które dodatkowo przyciągają do lektury i które zmieniają się w trakcie rozwijania się akcji książki.
Jakub Zimny, którego poznajemy na początku sprawia wrażenie zblazowanego dziennikarza, goniącego za sensacją, spódniczkami i tym, żeby coś wypić na koniec dnia. Jednak jego podejście do zawodu dziennikarza, sprawy, przez którą wyleciał z roboty oraz jako takiego poglądu na życie w czasie trwania książki ewoluują. Zmienia się w niezależnego dziennikarza śledczego, którego nie można tak łatwo uciszyć i który jest w stanie coś zmienić, choć nie zawsze w taki sposób jakby chciał.
Andreas Holdner przez całą książkę pozostaje zagadką i nawet w epilogu nie odkrywa do końca wszystkich kart jakimi dysponuje. Mimo to sprawia wrażenie człowieka, po którego stronie można spokojnie stanąć i nie bać się, że naciągnie lub oszuka. Choć czasem też nie gra do końca czysto.
Prezesi KDI, którzy używając sieci swoich kontaktów i zależności próbują manipulować wszystkim, co się da też są ciekawymi postaciami. Dwóch partnerów w interesach, którym wydaje się, że wiedzą o sobie wszystko, a tak naprawdę nie wiedzą nic. Zbyt pewni siebie w pewnym momencie zaczynają popełniać błędy i miotać się pod naciskiem trochę niepokornego inspektora policji.
Warto też troszkę wspomnieć o budowie samej książki. Składa się ona z 6 części, które tworzą spójną całość, chociaż na początku prolog może wydawać się mocno oderwany od rzeczywistości. Każda z części jest opatrzona tytułem, który sugeruje w jaką stronę podąży fabuła i cytatem, który odpowiednio to co się tam będzie działo komentuje. Podział książki na takie fragmenty był bardzo dobrym pomysłem i pomógł w uporządkowaniu wszystkich wydarzeń oraz wątków.
Mariusz Zielke stworzył barwną, wielowątkową powieść na naprawdę wysokim poziomie. "Wyrok" może śmiało może konkurować z najlepszymi w swojej klasie, chociażby ze wspomnianym "Millenium". Książka jest interesująca i mimo trudnego tematu czyta się ją z dużą przyjemnością i mocno przyspieszonym tętnem. Autor ma lekkie interesujące pióro, a elementy autobiografii i doświadczenia bardzo podobne do tych, w które zaplątał się Zimny sprawiają, że książka staje się jeszcze bardziej realna.
Nawiązując jeszcze trochę do tytułu tej notki. Autor naprawdę miał problemy z wydaniem książki i początkowo wydał ją własnym kosztem ponieważ większość wydawnictw bała się to zrobić. Prawdopodobnie z obawy przed tym, że ktoś mógłby się poczuć urażony dopatrując się w "Wyroku" swojej osoby. Podziwiam, więc autora za determinację i samo zaparcie.
Ja jestem pod naprawdę wielkim wrażeniem i bez wyrzutów sumienia przyznaję się, że wszystko inne poszło w odstawkę, gdy czytałam te książkę. Warto po nią sięgnąć i dać pochłonąć bez reszty światu (nie do końca) białych kołnierzyków.

Książka bierze udział w wyzwaniu: Czytam polecane książki, które MK ogłosiła na swoim blogu: mkczytuje.blogspot.com. "Wyrok" poleciła mi pani w zaprzyjaźnionej bibliotece