"Za wszystko trzeba płacić", czyli mojej przygody z rosyjskim kryminałem i Aleksandrą Marininą ciąg dalszy.
Jak pisałam wcześniej bardzo przypadł do gustu sposób w jaki Aleksandra Marinina kreuje rzeczywistość i bohaterów swoich książek. Za "Za wszystko trzeba płacić" zabrałam się więc z dużym zapałem i rosnącą ciekawością. Jest to zupełnie inną książka niż "Czarna lista". Przede wszystkim ze względu na sposób prowadzenia narracji i fakt, że jest to już któraś z kolei książka z cyklu o Anastazji Kamieńskiej, czyli jak zwykle zaczęłam od środka.
O czym jest ta książka? W zasadzie ciężko jest na to pytanie jednoznacznie odpowiedzieć, bo pojawia się mnóstwo wątków, wychodzących na jaw przekrętów, które zdają się mnożyć im bardziej bohaterowie starają się coś ukryć lub rozwikłać. Istny węzeł gordyjski i piszę to bez cienia przesady.
Wszystko zaczyna się od pewnego naukowca, który szuka specyfiku poprawiającego wydajność pracy umysłowej u ludzi, ale jest jeden problem. Ten specyfik sprawia, że ci którzy go zażywali bardzo szybko umierają. W tym momencie wkracza na scenę wyrachowana (o czym nam opowiada obszerna retrospekcja) żona naukowca Olga Rieszyna, która zleca swojemu dawnemu kochankowi znalezienie archiwum człowieka, który już coś takiego próbował stworzyć. Niby nic wielkiego odnaleźć i odkupić te notatki, ale wdowa po właścicielu archiwum chce za nie milion dolarów. Wszystko potoczyłoby się bezboleśnie, gdyby były kochanek Olgi nie zrobił się pazerny i nie kazał zabić, zamiast płacić. Wszystko byłoby jeszcze prostsze, gdyby była tylko jedna ofiara, ale niestety facet od czarnej roboty zabił też przypadkowo jadącą z wdową kobietę z sześcioletnim dzieckiem. No i tu wszystko komplikuje się jeszcze bardziej, bo przypadkowa kobieta okazała się byłą kochanką bardzo wpływowego mafiosa i żoną jego austriackiego przyjaciela.
Kochanek Olgi chce sprawę zamieść pod dywan zlecając zabicie jedynego świadka, a mafiozo chce dorwać morderce byłej ukochanej i jej syna. W tym właśnie momencie pojawia się Anastazja Kamieńska, która jest winna gangsterowi przysługę. Nie ma ona robić nic niezgodnego z prawem, ale ma pomóc tylko w wytropieniu mordercy, co robi z oporem i mieszanymi uczuciami. Niestety wszystko zaczyna się komplikować jeszcze bardziej i nagle nic nie okazuje się takie jakie się wydawało, a przy okazji kolejnej poruszanej sprawy jak diabełki z pudełka wyskakują inne, które zaciemniają lub rozjaśniają to co się dzieje.
Brzmi strasznie, ale to właśnie jest głównym atutem książki. Mnóstwo zagadek, które trzeba rozwiązać. Całe szczęście problemy te stają przed jednym bohaterem, bo nikt chyba nie byłby w stanie rozpracować tak zawiłej i wielowątkowej zagadki, a do tego dochodzą jeszcze wątki poboczne mające nikłe powiązanie z głównymi wątkami. do tego dochodzi jeszcze tajemnicza firma...
Jak wspomniałam na początku nie jest to historia z narratorem pierwszoosobowym, ale zewnętrznym. Tak duża ilość rozgrywających się równolegle wątków wyklucza uczynienie narratorem jednego z bohaterów powieści. Poznajemy wielu bohaterów, którzy oprócz samej Kamieńskiej mogą spokojnie pretendować do miana głównej postaci i śledzimy ich losy równie dokładnie. Niestety też ich ilość i fakt, że pojawia się setka wariantów imion i przydomków sprawia, że musiałam się czasem mocno nagimnastykować o którego Kolę, czy Sławę chodzi. Jest to dość spory minus, ale autorka ma na swoje usprawiedliwienie fakt, że postacie są różnorodne i bardzo dobrze zbudowane nawet jeśli pojawiają się tylko epizodycznie. Kolejnym minusem przynajmniej na początku były niespodziewane retrospekcje i równie niespodziewane powroty do teraźniejszości, ale pojawiało się to tylko na początku i nie w takich ilościach jak w "Sejfie" Sekielskiego. Tutaj jednak dużo wyjaśniały i motywy postępowania niektórych bohaterów stawały się przez to bardziej zrozumiałe.
Jest też trochę jak w komedii pomyłek, ale o wiele bardziej poważnie. Bo z jednych spraw kryminalnych wynikają rozwiązania drugich, niekoniecznie bezpośrednio związanych z głównymi wydarzeniami. Jest to na pewno książka dla ludzi, którzy lubią przeczytać kilka ostatnich stron i trochę środka. Nie dowiedzą się z tych wyrwanych kontekstów niczego, a zamieszanie spowoduje, że przeczytają całość.
"Za wszystko trzeba płacić" jest też kolejną książką z cyklu o Anastazji Kamieńskiej, ale to nie przeszkadza w jej odbiorze. Autorka zręcznie wplata w fabułę wyjaśnienia dotyczące tego, co się działo wcześniej w życiu bohaterki i dlaczego robi ona to, co robi. Nie ma wiec obawy jak to bywa w przypadku niektórych cykli, że biorąc książkę "ze środka" kompletnie nie będziemy się orientować w świecie wykreowanym przez pisarza.
Marinina porusza w tej książce wiele tematów poważnych tematów. Od korupcji w milicji do spraw etyki badań na ludziach i skrupułów jakie powinny im towarzyszyć, a także problem dążenia do celu po trupach.
Czy są jakieś minusy? Wydaje mi się, że zależy to od tego kto się za ten kryminał weźmie. Bo to co dla mnie było atutem dla kogoś może okazać się kompletną pomyłką. Mogę się przyczepić też jeszcze tylko jednej rzeczy. Strasznie nie podobała mi się okładka, która według mnie nijak ma się do treści książki.
Ja na pewno sięgnę po kolejne książki tej autorki (w Polsce wydano do tej pory 10 z 42) jak nadarzy się okazja i zachęcam do sięgnięcia przynajmniej po te dwie pozycje, które dane mi było przeczytać.
Jak wspomniałam na początku nie jest to historia z narratorem pierwszoosobowym, ale zewnętrznym. Tak duża ilość rozgrywających się równolegle wątków wyklucza uczynienie narratorem jednego z bohaterów powieści. Poznajemy wielu bohaterów, którzy oprócz samej Kamieńskiej mogą spokojnie pretendować do miana głównej postaci i śledzimy ich losy równie dokładnie. Niestety też ich ilość i fakt, że pojawia się setka wariantów imion i przydomków sprawia, że musiałam się czasem mocno nagimnastykować o którego Kolę, czy Sławę chodzi. Jest to dość spory minus, ale autorka ma na swoje usprawiedliwienie fakt, że postacie są różnorodne i bardzo dobrze zbudowane nawet jeśli pojawiają się tylko epizodycznie. Kolejnym minusem przynajmniej na początku były niespodziewane retrospekcje i równie niespodziewane powroty do teraźniejszości, ale pojawiało się to tylko na początku i nie w takich ilościach jak w "Sejfie" Sekielskiego. Tutaj jednak dużo wyjaśniały i motywy postępowania niektórych bohaterów stawały się przez to bardziej zrozumiałe.
Jest też trochę jak w komedii pomyłek, ale o wiele bardziej poważnie. Bo z jednych spraw kryminalnych wynikają rozwiązania drugich, niekoniecznie bezpośrednio związanych z głównymi wydarzeniami. Jest to na pewno książka dla ludzi, którzy lubią przeczytać kilka ostatnich stron i trochę środka. Nie dowiedzą się z tych wyrwanych kontekstów niczego, a zamieszanie spowoduje, że przeczytają całość.
"Za wszystko trzeba płacić" jest też kolejną książką z cyklu o Anastazji Kamieńskiej, ale to nie przeszkadza w jej odbiorze. Autorka zręcznie wplata w fabułę wyjaśnienia dotyczące tego, co się działo wcześniej w życiu bohaterki i dlaczego robi ona to, co robi. Nie ma wiec obawy jak to bywa w przypadku niektórych cykli, że biorąc książkę "ze środka" kompletnie nie będziemy się orientować w świecie wykreowanym przez pisarza.
Marinina porusza w tej książce wiele tematów poważnych tematów. Od korupcji w milicji do spraw etyki badań na ludziach i skrupułów jakie powinny im towarzyszyć, a także problem dążenia do celu po trupach.
Czy są jakieś minusy? Wydaje mi się, że zależy to od tego kto się za ten kryminał weźmie. Bo to co dla mnie było atutem dla kogoś może okazać się kompletną pomyłką. Mogę się przyczepić też jeszcze tylko jednej rzeczy. Strasznie nie podobała mi się okładka, która według mnie nijak ma się do treści książki.
Ja na pewno sięgnę po kolejne książki tej autorki (w Polsce wydano do tej pory 10 z 42) jak nadarzy się okazja i zachęcam do sięgnięcia przynajmniej po te dwie pozycje, które dane mi było przeczytać.
Tobie książki kończą się jedna za drugą. A ja ostatnio odkryłam w mediatece kolekcję anime :)
OdpowiedzUsuńNo anime też fajne, jestem wiernym wyznawcą Hellsinga :D
UsuńNo nie tak szybko kończą, jeszcze mi zostało duuuużo.