sobota, 4 maja 2013

Książka dla motylarza

Poprawiam sobie humor po ostatnim czytelniczym koszmarze, czytając opowiadania Philipa K. Dicka i zadziwia mnie jak na podstawie Przypomnimy to panu hurtowo nakręcono dwa długie filmy, podczas gdy samego czytania było raptem na 15 minut.
Dzisiaj jednak nie o science-fiction, bo chociaż pogoda za oknem nie nastraja do spacerów to jednak zaczął się sezon na motyle. W tym roku z dość dużym poślizgiem, bo jak wiadomo wiosna ogłosiła sciopero bianco i wszystko jest dużo później.
Jednak za nim wyjdziemy w teren z siatką i aparatem to warto troszkę się podszkolić, żeby wiedzieć na co będziemy polować. Albo jak już coś złapiemy to, żeby wiedzieć co wpadło do siatki. W tym celu dobrze jest mieć klucze do oznaczania owadów, ale jest to dość skomplikowane urządzenie i komuś niewprawnemu mogą sprawić masę problemów. Dlatego dobrze jest się zaopatrzyć w coś ze zdjęciami, bo taki atlas z dobrze wykonanymi fotografiami wszystko ułatwia.
Atlasów z wszelakiego rodzaju owadami na rynku jest cała masa. Jedne są gorsze drugie lepsze. Jednak rzadko kiedy można w nich znaleźć zdjęcia, które są nie tylko ładne, ale pomagają w identyfikacji złapanego robala. Także ilość informacji jest dość skąpa i często bardzo ogólnikowa.
W moim skromnym zbiorze mam cztery książki poświęcone tylko i wyłącznie motylom. Trzy z nich są dość wiekowe, bo Poznajemy motyle Tykacza z 1963, Mały atlas motyli Mouchy z 1972, a Motyle wydane przez wyd. Delta o dziwo nie mają nigdzie podanej daty wydania. Mimo wieku są to dość fajne książek, w każdej znajdziemy informacje o biologii tych owadów, a nawet informacje o tym jak je łapać, preparować i przechowywać. Niestety najsłabszą ich częścią są zdjęcia i opisy poszczególnych gatunków, bo o ile w Motylach Delty opisy są dość szczegółowe to niestety zamiast zdjęć są rysunki (nie odmawiam im dokładności, ale zdarza się, że są niewyraźne i zbyt małe). Z rysunkami lepiej już jest w Małym atlasie motyli, bo są w miarę duże (każdy motyl ma stronę dla siebie). Najgorzej jest chyba z książką Tykacza, bo tablice ze zdjęciami są bardzo niewyraźne. Są to jednak książki dość wiekowe i można im to wybaczyć.
Najlepszym z moich atlasów jest książka Motyle dzienne Polski Jarosława Buszki i Janusza Masłowskiego. Jest to książka bardzo szczegółowa. Znajdziemy tam dokładną charakterystykę motyli jako takich. Przedstawiona jest anatomia poszczególnych stadiów rozwojowych, biologia i ekologia, a także troszkę o ochronie siedlisk tych owadów. Co ważne dla biologa jest tam dokładna aktualna systematyka dwóch rodzin motyli (Hesperiidae i Papilionidae).
Całą książkę stanowią szczegółowe opisy poszczególnych gatunków, do których dołączone są mapki, na których zaznaczony jest zasięg występowania danego motyla na terenie Polski. Kolejną ważną rzeczą, która jest w tej książce zawarta to status prawny gatunku oraz sposób w jaki można go chronić lub co stanowi główne zagrożenie. Są to dane, które czasami sprawiają dość duży problem, bo nie zawsze je znajdziemy w Internecie i nie zawsze są aktualne, a wiadomo jak jest z wikipedią.
No i wreszcie najważniejsza rzecz z całego atlasu. Tablice, które przedstawiają każdy możliwy szczegół jaki możemy znaleźć na skrzydełkach motyli. Są zdjęcia obrazujące górna i dolną powierzchnię skrzydeł, a autorzy także rozróżniają samce i samice. W niektórych przypadkach znajdziemy także zdjęcia różnych pokoleń motyli i okresy w jakich można je obserwować.
Polecam każdemu motylarzowi i nie tylko, bo ostatnio modne jest polowanie na owady z aparatami i fajnie jest wiedzieć co za motyla się cyknęło. Z własnego doświadczenia wiem, że książka ta, a przynajmniej kolorowe tablice zainteresują dzieci i młodzież. Kto wie może po obejrzeniu tego atlasu ktoś z was odkryje w sobie małego entomologa.





5 komentarzy:

  1. Mam ochotę zapolować na robale :). Jakoś wiecznie mi nie po drodze... Dotarłaś może na giełdę w K-cach? A klucze do oznaczania entomofauny -"liczba włosków oskórkowych na goleni..." - powalają nie tylko laików :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na giełde w K-ce koniec końców nie dotarłam, ale ten sam facet wystawiał się w Egzotarium w Sosonowcu na wystawie storczyków :)
      Oj tam oj tam, jak się oznacza w duecie daje się rade ;)

      Usuń
    2. Pewnie, że się daje. ;) A ja jeszcze w egzotarium w S-cu nie byłam. Wstyd :<.

      Usuń
    3. No trochu wstyd ;)

      Usuń
  2. Nie, to zdecydowanie nie moje klimaty ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń