piątek, 24 maja 2013

Każdy może trafić na... Czarną listę

Kiedy w końcu odgrzebałam się trochę spod małego rozgardiaszu jaki sama sobie zafundowałam mogłam spokojnie i z czystym sumieniem zabrać za swój pierwszy w karierze rosyjski kryminał. Miałam do wyboru "Czarną listę" i "Za wszystko trzeba płacić" Aleksandry Marininy.
Na pierwszy ogień poszła "Czarna lista", bo zaintrygował mnie opis na plecach okładki, w którym zapowiedziano brawurową akcję pędzącą na złamanie karku. No i wsiąknęłam w książkę już od pierwszej strony mimo, że nie lubię narracji pierwszoosobowej. Na szczęście tym razem bohater nie był zapatrzonym w siebie megalomanem jak Jack Reacher i już na samym początku polubiłam Władisława Stasowa. Może też trochę dlatego, że nasz bohater zaczyna od przedstawienia układów ze swoim aniołem stróżem i nietypowej ośmioletniej córki, która pochłania wszystkie książki w zasięgu wzroku.
Wypadałoby jednak zacząć od początku. Podpułkownik Władisław Stasow razem z córką przyjechał do pewnego czarnomorskiego kurortu na wakacje. W tym samym czasie odbywa się festiwal filmowy, na którym ginie znana aktorka pretendentka do głównej nagrody. Milicjanta informuje o tym fakcie jego była żona, która jest krytykiem filmowym i dodatkowo podejrzewała go o romans z zabitą aktorką. Dima nie zająłby sie tą sprawą, w końcu był na urlopie i tuż przed emeryturą, gdyby nie jeden drobny fakt. Postanowił pomóc jednemu z reżyserów i wyjaśnić miejscowej policji, że nie miał on romansu z zamordowaną, bo to tylko plotka wymyślona po to żeby żona Stasowa odczepiła się od niego i przyjaźniącej się z nim aktorki.
Wszystko zaczyna się komplikować już na samym początku, gdy miejscowa milicja daje mu jasno do zrozumienia, że ma się nie wtrącać, a do sprawy przydzielono żółtodzioba. To właśnie ze względu na tego młodego łaknącego sukcesu jak wody milicjanta i kolejne zabójstwo nasz bohater zaczyna powoli angażować się co raz bardziej w sprawę. 
W tedy wszystko zaczyna nabierać tempa i odnosi się wrażenie, że trup ściele się gęsto. Bo jak się okazuje to nie pierwsze, ani nie ostatnie niewyjaśnione zabójstwa w tym mieście i nawet zawał pewnego starszego pana zaczyna być mocno podejrzany.
Siergieja i Dimę swoją pomocą zaczynają też wspierać Tatiana autorka poczytnych kryminałów, która okazuje się znaną śledczą oraz adorator jej przyjaciółki były żołnierz i socjolog Jura Mazajew. 
Sprawa, której rozwiązanie wydaje się być na wyciągnięcie ręki zaczyna się komplikować i ktoś ewidentnie chce wykurzyć ten zespół detektywów z miasteczka na różne niekoniecznie przyjemne sposoby.
Wszystko jest dodatkowo owinięte przemyślenia Stasowa na temat relacji z córką Lilą, rozważań nad byłą żoną i kontaktami z nią, a także nad niespodziewanie rodzącym się uczuciem do Tatiany. Kobiety, która jest zupełnym przeciwieństwem jego byłej żony Rity.
Marinina pisze lekko i zajmująco. Udało jej się opowiedzieć te historię z perspektywy mężczyzny choć czasem nie trudno się uśmiechnąć pod nosem, bo nagle Stasow zaczyna krytykować mężczyzn jako takich. Zupełnie tak jakby był kobietą. Generalnie udało się autorce stworzyć ciekawego bohatera, który nie popada w samozachwyt i potrafi się przyznać do tego, że bywa skończonym idiotą lub coś ciągle mu umyka mimo, że ma to tuż przed nosem. Także pozostałe postacie są równie barwne i nietypowe, czasem też troszkę przerysowane, ale ma to swój urok. Jest to też w pewnym stopniu uzasadnione, bo patrzymy na nich oczami głównego bohatera, a nie bezstronnego narratora.
Cała książka wydaje się być opleciona misterną siecią intryg, które nie zawsze wyjaśniają się tak jakbyśmy się tego spodziewali i jest całkiem sporo niespodzianek. Czasem też wydaje się, że autorka zapomina o niektórych poruszonych wątkach, gdy nagle wyskakują nie wiadomo skąd i są jak puzzel, który nagle wpasował się w odpowiednie miejsce. No, ale żeby nie było tak różowo jest też jeden wątek, o którym Marinina zapomniała, a ja bym chciała wiedzieć! Kim tak naprawdę był Mazajew, bo na pewno nie zwykłym socjologiem!
Niestety jest jeden duży minus w całej tej historii. Gdy wszystko nabiera już szaleńczego tempa to kończy się równie szaleńczo i nie dostajemy tego czego się spodziewamy. Natomiast ostatnie kilka rozdziałów jest jak uderzenie tępym narzędziem w głowę i nie wiadomo, co się tak naprawdę stało i po co ta cała skomplikowana intryga. Trzeba troszkę czasu żeby to sobie w głowie poukładać i wrócić myślami do wcześniejszych wydarzeń.
Po za tym była też jedna rzecz, która doprowadzała mnie niemal do szału. Zdrobnienia, przydomki, przezwiska i nazwiska. Ciężko mi było ogarnąć, gdy z Władisława Stasowa nagle robił się: Władik, Sława, Dima, Dimoczka itd. Robiło mi się w tedy trochę dziwnie, ale zrzucam to na karby tego, że oprócz Bułhakowa i Dostojewskiego jakoś nie było dane mi czytać wcześniej innych rosyjskich pisarzy, a tym bardziej autorów kryminałów. Jest to więc bardziej uwaga w moją stronę i znak, że trzeba się wybić trochę po za moich ukochanych Skandynawów, bo zrobię się monotematyczna.
Po za tym rzuciła mi się w oczy jeszcze jedna rzecz nie związana już z samą "Czarną listą". Jest to fakt, że nie tylko ludzki mózg ułatwia sobie życie powodując czasem, że czyta co innego niż jest faktycznie napisane, ale wydawcy też. Książki zostały wydane pod szyldem wydawnictwa W.A.B. w serii: Mroczna Seria, którą w pierwszym odruchu włożyłam do szufladki z napisem Czarna seria wydawana przez Czarną owcę. Pytanie teraz tylko, które z wydawnictw było pierwsze...
Podsumowując. "Czarna seria" podobała mi się mimo takiego zakończenia. Mogę ją polecić każdemu, kto chce przeczytać coś lekkiego i wciągającego. Nie jest to może jakiś super trzymający w napięciu thriller, ale dobrze napisany kryminał z ciekawymi zwrotami akcji.
Teraz zabieram się za "Za wszystko trzeba płacić" i liczę na kolejne ciekawe zwroty akcji. No i już wiem, że jest to zupełnie inny typ książki niż bohater dzisiejszej recenzji. Choć przyznam się, że miałam cichą ochotę znów spotkać się z podpułkownikiem Stasowem i poznać losy jego wakacyjnego romansu. No bo koniec końców polubiłam tego bohatera i jego pulchnego anioła stróża.

2 komentarze:

  1. Zachęciłaś mnie do tej książki:)Ostatnio postanowiłam zapoznać się z kryminałem rosyjskim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się :) Książka jest naprawdę dobra i szybko się czyta, a dobrze jest czasem spróbować kryminału innego niż te na, które jest moda ^^

      Usuń