Kolejna książka z bibliotecznego stosiku, kolejny kryminał tym razem poczytnego amerykańskiego pisarza Jamesa Pattersona. Na podstawie jego książek nakręcono kilka filmów m.in z Alexem Crossem oraz serial "Kobiecy klub zbrodni" (na podstawie serii, którą współtworzy z Maxine Patero). Tym razem czytałam "Jacka i Jill" i rozczarowałam się.
W zasadzie to był mój pierwszy kontakt z serią o detektywie Alexie Crossie, który zajmuje się profilowaniem seryjnych zabójców, psychopatów itd. "Jack i Jill" to trzecia książka z tym bohaterem, ale nie miałam problemu żeby się połapać w sytuacji rodzinnej i zawodowej bohatera. Szybko dowiadujemy się, że ma dwoje dzieci, mieszka z babcią, która go wychowała, a jego żona została zabita w strzelaninie. Poznajemy jego najlepszego przyjaciela, chociaż przyznam się szczerze, że czasem zwracali się do siebie w dwuznaczny sposób (i nie żeby mi to przeszkadzało).Dowiadujemy sie też, że całe swoje dowództwo uważa za skończonych kretynów.
W pierwszych dwóch rozdziałach jesteśmy świadkami brutalnych morderstw, a przynajmniej dowiadujemy się jak do nich doszło. Takie malutkie spojrzenie w umysł mordercy. Po takim wstępie spodziewałam się czegoś wciągającego, przerażającego i fascynującego, nie zawsze przecież możemy w kryminałach spojrzeć na sprawę oczami mordercy, a jak w przypadku "Jacka i Jill" morderców.
Pierwsza sprawa jaką nam przedstawia Patterson to brutalne zabójstwo kilkuletniej dziewczynki, której zwłoki ktoś podrzucił na szkolne podwórko. Jakiś czas później w podobny sposób ginie kolejne dziecko. Ewidentnie mamy do czynienie z szaleńcem i nie potrzebujemy "super mocy" Crossa żeby do tego dojść.Już na samym początku śledztwo drepcze w miejscu, a nasz bohater zaczyna czuć mięte do dyrektorki szkoły, co jest aż na zbyt oczywiste. No i dostajemy od informatora cynk, że jest człowiek, którego para naszych detektywów być może szuka. Mamy szaleńczy pościg ulicami i dachami Waszyngtonu, który kończy się śmiercią podejrzanego. Oczywiście Cross ma wątpliwości, czy to faktycznie poszukiwany morderca małej Shanelle, ale jego szefowie uznają inaczej i oddelegowują go do innej sprawy.
W tym momencie pojawia się morderstwo z pierwszego rozdziału. Crossem razem z innymi detektywami próbuje rozwikłać zagadkę zabójstwa znanego senatora. Potem kolejnych osobistości, przy których mordercy zostawiają wierszowane wiadomości, pod którymi podpisują się Jack i Jill. To właśnie najbardziej przeraża ludzi z Secret Service, ponieważ tak nazywają prezydenta i pierwszą damę USA. Zostaje zebrana ekipa składająca się ze speców wszystkich możliwych agencji, a jak wiadomo w Stanach jest ich na pęczki.
Mordercy działają bez wyraźnego schematu i to utrudnia zadanie ekipie "myśliwych". Za to my znamy tożsamość co najmniej jednego z morderców, a dodatkowo dowiadujemy się, że pracuje w Białym Domu. Sprawa sławnych i bogatych wlecze się niemiłosiernie, a Cross razem z resztą gonią własny ogon. Natomiast psychopatyczny morderca dzieci zostaje zepchnięty na dalszy plan i w zasadzie nic się w niej nie dzieje.
Co oprócz sprawy mnie zniechęciło?
Między innymi krótkie, czasem jednostronicowe rozdziały, które często wydawały się niepotrzebne lub skończone za szybko. Owszem potrafiło to znacznie przyspieszyć akcje albo sprawić wrażenie, że dzieje się ona szybciej zwłaszcza w rozwleczonym środku. Jednak w przerażającej większości wybijało z rytmu, bo nagle z umysłu mordercy dzieci wskakujemy w zdarzenia, w których bierze udział Cross albo jesteśmy widzami kolejnego mordu dokonywanego przez Jacka i Jill. Drugą sprawą była narracja. Nie mam nic do narracji pierwszoosobowej i jeśli jest dobrze zbudowany bohater nie wyobrażam sobie innego sposobu. Jednak bohater Pattersona działał mi na nerwy. Albo się nad sobą użalał, albo jego mniemanie o sobie szybowało do termosfery. Dodatkowo zdarzało mu się gadać bez sensu i jak na profilera o takiej sławie był wybitnie mało spostrzegawczy, a mocno zapatrzony w siebie. Już bardziej podobało mi się prowadzenie postaci i styl narracji u Mariusza Czubaja. Pozostałe postacie wydawały się płaskie, a często nawet zupełnie głupie. Rozumiem, że Stany to specyficzny kraj, ale nagłe uwielbienie dla prezydenta i całej otoczki też ostro działało mi na nerwy. Dodatkowo widać było, że sam autor ma za złe segregowanie ważności spraw pod względem tego, czy ofiara była sławna, czy nie, ale też ciągle przebija się wątek konfliktu na tle rasowym i o dziwo nie podsycają go biali bohaterowie, a Afroamerykanie. Takie segregowanie ważności spraw też mi się nie podoba, ale podkreślanie, że sprawa mordercy dzieci była nieważna, bo ginęły dzieci czarne było moim zdaniem zbyteczne.
Czy polecam? Zdecydowanie nie. Męczyłam się niemiłosiernie i nie miałam z tej książki żadnej przyjemności. Pod koniec zdarzało mi się pomijać duże partie tekstu, a nawet rozdzialiki, co zabawne bez szkody dla odbioru książki. Może inne części serii o Crossie, który nie potrafi pozbyć się traumy z dzieciństwa i uważa za traumatyczną swoją pracę są lepsze, ale "Jack i Jill" wypada bardzo blado. Na razie Pattersona będę unikać, a nieprzyjemnego wrażenia spróbuję się pozbyć czytając "Twój cień" Jeffery'ego Deavera. Jego "Kolekcjoner kości" był genialny, więc autor ma wysoko zawieszoną poprzeczkę.
Źródło ilustracji:
www.empik.com
W pierwszych dwóch rozdziałach jesteśmy świadkami brutalnych morderstw, a przynajmniej dowiadujemy się jak do nich doszło. Takie malutkie spojrzenie w umysł mordercy. Po takim wstępie spodziewałam się czegoś wciągającego, przerażającego i fascynującego, nie zawsze przecież możemy w kryminałach spojrzeć na sprawę oczami mordercy, a jak w przypadku "Jacka i Jill" morderców.
Pierwsza sprawa jaką nam przedstawia Patterson to brutalne zabójstwo kilkuletniej dziewczynki, której zwłoki ktoś podrzucił na szkolne podwórko. Jakiś czas później w podobny sposób ginie kolejne dziecko. Ewidentnie mamy do czynienie z szaleńcem i nie potrzebujemy "super mocy" Crossa żeby do tego dojść.Już na samym początku śledztwo drepcze w miejscu, a nasz bohater zaczyna czuć mięte do dyrektorki szkoły, co jest aż na zbyt oczywiste. No i dostajemy od informatora cynk, że jest człowiek, którego para naszych detektywów być może szuka. Mamy szaleńczy pościg ulicami i dachami Waszyngtonu, który kończy się śmiercią podejrzanego. Oczywiście Cross ma wątpliwości, czy to faktycznie poszukiwany morderca małej Shanelle, ale jego szefowie uznają inaczej i oddelegowują go do innej sprawy.
W tym momencie pojawia się morderstwo z pierwszego rozdziału. Crossem razem z innymi detektywami próbuje rozwikłać zagadkę zabójstwa znanego senatora. Potem kolejnych osobistości, przy których mordercy zostawiają wierszowane wiadomości, pod którymi podpisują się Jack i Jill. To właśnie najbardziej przeraża ludzi z Secret Service, ponieważ tak nazywają prezydenta i pierwszą damę USA. Zostaje zebrana ekipa składająca się ze speców wszystkich możliwych agencji, a jak wiadomo w Stanach jest ich na pęczki.
Mordercy działają bez wyraźnego schematu i to utrudnia zadanie ekipie "myśliwych". Za to my znamy tożsamość co najmniej jednego z morderców, a dodatkowo dowiadujemy się, że pracuje w Białym Domu. Sprawa sławnych i bogatych wlecze się niemiłosiernie, a Cross razem z resztą gonią własny ogon. Natomiast psychopatyczny morderca dzieci zostaje zepchnięty na dalszy plan i w zasadzie nic się w niej nie dzieje.
Co oprócz sprawy mnie zniechęciło?
Między innymi krótkie, czasem jednostronicowe rozdziały, które często wydawały się niepotrzebne lub skończone za szybko. Owszem potrafiło to znacznie przyspieszyć akcje albo sprawić wrażenie, że dzieje się ona szybciej zwłaszcza w rozwleczonym środku. Jednak w przerażającej większości wybijało z rytmu, bo nagle z umysłu mordercy dzieci wskakujemy w zdarzenia, w których bierze udział Cross albo jesteśmy widzami kolejnego mordu dokonywanego przez Jacka i Jill. Drugą sprawą była narracja. Nie mam nic do narracji pierwszoosobowej i jeśli jest dobrze zbudowany bohater nie wyobrażam sobie innego sposobu. Jednak bohater Pattersona działał mi na nerwy. Albo się nad sobą użalał, albo jego mniemanie o sobie szybowało do termosfery. Dodatkowo zdarzało mu się gadać bez sensu i jak na profilera o takiej sławie był wybitnie mało spostrzegawczy, a mocno zapatrzony w siebie. Już bardziej podobało mi się prowadzenie postaci i styl narracji u Mariusza Czubaja. Pozostałe postacie wydawały się płaskie, a często nawet zupełnie głupie. Rozumiem, że Stany to specyficzny kraj, ale nagłe uwielbienie dla prezydenta i całej otoczki też ostro działało mi na nerwy. Dodatkowo widać było, że sam autor ma za złe segregowanie ważności spraw pod względem tego, czy ofiara była sławna, czy nie, ale też ciągle przebija się wątek konfliktu na tle rasowym i o dziwo nie podsycają go biali bohaterowie, a Afroamerykanie. Takie segregowanie ważności spraw też mi się nie podoba, ale podkreślanie, że sprawa mordercy dzieci była nieważna, bo ginęły dzieci czarne było moim zdaniem zbyteczne.
Czy polecam? Zdecydowanie nie. Męczyłam się niemiłosiernie i nie miałam z tej książki żadnej przyjemności. Pod koniec zdarzało mi się pomijać duże partie tekstu, a nawet rozdzialiki, co zabawne bez szkody dla odbioru książki. Może inne części serii o Crossie, który nie potrafi pozbyć się traumy z dzieciństwa i uważa za traumatyczną swoją pracę są lepsze, ale "Jack i Jill" wypada bardzo blado. Na razie Pattersona będę unikać, a nieprzyjemnego wrażenia spróbuję się pozbyć czytając "Twój cień" Jeffery'ego Deavera. Jego "Kolekcjoner kości" był genialny, więc autor ma wysoko zawieszoną poprzeczkę.
Źródło ilustracji:
www.empik.com
rozejrzę się za tą książką, ostatnio czytam dobre kryminały
OdpowiedzUsuńMi się nie podobał, czytałam dużo lepsze tego autora, ale jeśli chcesz się przekonać na własnej skórze, może znajdziesz w niej coś naprawdę wartego uwagi
Usuńuwielbiam tego autora Cztery Ślepe Myszki, seria o Crossie... ale tej jeszcze nie czytałam...i szczerze po takiej recenzji mimo że mam ja w domu nie wiem czy się zabiorę za nią...jeśli lubisz kryminały to polecam Cień Codego McFadyena, którego zrecenzowałam już jakiś czas temu...książka mocno nietypowa i bardzo wciągająca;)
OdpowiedzUsuńNo to trzeba będzie się koło tej książki zakręcić. Pierwszy raz widzę nazwisko autora.
Usuńszczerze polecam tę książkę...w sumie wydał tylko 3 i to serię, której Cień jest pierwszą częścią, ale za to jakie to książki o lala;PP
Usuń