czwartek, 21 lutego 2013

Dramat nocnego czytacza

No, to oficjalnie mogę powiedzieć, że rozpoczął się dramat spowodowany ostateczną śmiercią lampki nocnej, która dogorywała już od jakiegoś czasu.
Lampka już w okolicach listopada zaczęła dosłownie pożerać żarówki. Normalnie jeden grzybek starczał czasem nawet na więcej niż pół roku, a tu nagle musiałam chyba w odstępie dwóch tygodni wymienić aż dwa. Pojechałam 11.11.12 w góry zostawiając z tym problemem tatę. Po powrocie z Tatr, gdzie halny szalał na całego i na domki, w których mieszkaliśmy prawie zwaliło się drzewo, lampka zdawała się powrócić do normalnego stanu. Tata coś tam śrubokrętem podkręcił i działała. Przynajmniej tak mi się wydawało...
Któregoś cudownego wieczoru zapaliłam sobie światełko i przestawiłam lampę w okolice biurka. Zadowolona z siebie w najlepsze rozmawiałam z przyjaciółką, rzeźbiłam wyniki do magisterki, gdy nagle usłyszałam jakieś dziwne dźwięki. Odwróciłam się, spojrzałam na lampę i nagle... BUM!!! 
Żarówka wyleciała w powietrze i wysadziło bezpieczniki w całym domu. Raz mi się coś takiego w akwarium zdarzyło, ale to ryby postanowiły się pobić o wodzienia tuż pod powierzchnią wody. Wiadomo, zimna woda plus rozgrzana żarówka to niezbyt dobre połączenie i też było małe BUM. Co było powodem wybuchu żarówki w tym razem nie mam pojęcia.
Posprzątałam resztki żarówki z podłogi, tata znów coś pokręcił i działała w sumie do dzisiaj. Tylko połykała żarówki w tempie małego hobbita. Od listopada do dzisiaj poszło prawie 8 grzybków. Prawie, bo ostatni się nie spalił (sprawdzałam w innej lampie i świeci), za to lampa zepsuła się do reszty.
Ponowna próba naprawienia tej poczwary skończyła się tym, że oprawka żarówki rozsypała się dosłownie w drobny mak i klosz wylądował na półce razem z tuzinem śrubek, a reszta stoi i straszy wystającymi kablami.
Nie wiem, czy da się jeszcze te lampę naprawić, czy nie. Tata obiecał coś z tym zrobić, a na razie pozostaje mi czytanie w dzień, co z kilku powodów jest niemożliwe lub odgrzebanie czołówki i udawanie przed mamą, że nie czytam przy kiepskim świetle. Opcja druga to filmy, ale ile można? Zwłaszcza, że ostatnio dobrych filmów i seriali jest jak na lekarstwo.
Po prostu dramat...

Na pocieszenie puszczam sobie Inis Monę za co pewnie sąsiedzi mnie przeklną prędzej, czy później.



2 komentarze:

  1. Ciężka sprawa z lampką. Też nadużywam wzrok po nocach, bo moja z kolei hmm... przypaliła się. Tzn. stopił się plastik i od tej pory jakoś nie po drodze mi kupić nową :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli też nieciekawie... Jednak ciężko żyć bez tak błahej rzeczy jak lampka nocna zwłaszcza jak się lubi czytać.

      Usuń