niedziela, 11 maja 2014

Z huraganem w tle

Znudzona wczorajszą Eurowizją (choć Duńczycy mieli momenty) postanowiłam się w końcu zebrać w sobie i zrobić notatkę o "Kolekcjonerze" Alex Kavy, który też miał momenty, ale w ogólnym rozrachunku był nudny. Podobnie jak mój pierwszy kontakt z twórczością tej pani.
Streszczenie na plecach książki zapowiadało rzecz spektakularną i trzymającą w napięciu. Zbliżający się huragan oraz wyłowiona z oceanu lodówka wypakowana fragmentami ludzkich zwłok, a w to wszystko wrzucona kobieta nie mająca pojęcia o huraganach, ale świetna profilerka od seryjnych morderców, która nie bardzo lubi się ze swoim szefem, czyli Maggie O'Dell. Prawda, że brzmi ciekawie? Niestety rzeczywistość jest zupełnie inna.
Maggie O'Dell właśnie skończyła jedna sprawę, która skończyła się dość drastycznie. Morderca, którego tropiła wbrew oczekiwaniom jej szefa jednak był w swojej kryjówce i skończyło się to tym, że agentka została zbryzgana resztkami jego mózgu. Wściekły Kunze postanawia się więc przynajmniej na chwilę pozbyć podwładnej i wypożycza ją na Florydę, gdzie straż przybrzeżna wyłowiła lodówkę wypakowaną fragmentami ludzkich zwłok. Jeszcze bardziej dziwi fakt, że poszczególne części należą o różnych osób,a tors należy do mężczyzny, który zaginął gdzieś na drugim końcu Stanów.
W tym samym czasie w bazie wojskowej w Pensacoli umierają młodzi żołnierze, którym w wyniku obrażeń trzeba było amputować kończyny lub je operacyjnie scalać. O pomoc poproszono Benjamina Platta, który właśnie wrócił z Bliskiego Wschodu. Jego diagnoza jest jednak zupełnie nieprawdopodobna i dopiero, gdy dowództwo bazy dłużej przetrawi sprawę przyznaje mu rację ponownie prosząc o pomoc.
Kiedy zaczynamy się wczytywać w kolejne rozdziały nagle okazuje się, że nie jest tak emocjonująco jak miało być na początku. Niemal na samym wstępie dostajemy gotową odpowiedź na pytanie kto zabijał i dlaczego, gdy pojawia się wątek mężczyzny przedstawiającego się jako Joey Black (oryginalnie prawda?). Łatwo jest się więc domyślić, że facet jeździ szlakiem klęsk żywiołowych i zbiera trupy lub zabija żeby pozyskać coś świeższego, a potem sprzedaje fragmenty ofiar na konferencje lekarzy.
Pod tym względem nie ma żadnego zaskoczenia i tylko to czekanie kiedy w końcu ktoś raczy się domyślić o co chodzi dłuży się niemiłosiernie.
Niemiłosiernie kuleje także atmosfera. Spodziewałam się większej nerwowości i siania paniki przed huraganem, który mógł zmieść wybrzeże Florydy tak jak Katrina Nowy Orlean. Niestety po za tym, że nie ma niczego w sklepach, nigdzie nie można dostać agregatów, czy benzyny oraz opustoszałej plaży nic nie wskazuje na to, że coś ma się stać. Atmosfera jest jak na niedzielnym obiadku, z tym że jest podlana kiepską próbą analizowania osobowości Maggie, dziwnym sposobem na podryw Platta oraz problemami jakie ma jedyna kobieta ratownik w swoim oddziale. Wieje nudą i to z taką siłą jak opisywany huragan, który miał być tłem wszystkich wydarzeń dodatkowo wprowadzając napięcie.
Po za tym mam jedno pytanie do wydawcy. Kto wymyślił tytuł tak bardzo niepasujący do fabuły? Był jakiś konkurs na najbardziej bezsensowny tytuł dla tej pozycji? Nie ma tam żadnego kolekcjonera, ani nawet seryjnego moredercy tylko handlowca o morderczych zapędach. Dla mnie tytuł to jedno wielkie nieporozumienie, bo chyba spodziewałam się czegoś bardziej w klimacie "Kolekcjonera kości" Deavera, ale porównywanie tych dwóch thrillerów byłoby nieporozumieniem.
To moje drugie spotkanie z książkami tej autorki i z przykrością muszę stwierdzić, że ta książka jest gorsza od "Śmiertelnego napięcia", ale przynajmniej wstrzeliłam się w kolejność tomów o O'Dell. "Kolekcjoner" jest nudny i rozwleczony, bez cienia jakiegokolwiek napięcia. Ot czytadło na jeden wieczór, ale w moim przypadku kolejne strony ciągnęły się i ciągnęły.
Zastanawiam się, czy mam ja po prostu nie mam pecha do jej słabszych książek, bo ciągle spotykam kogoś kto widząc nazwisko na okładce reaguje bardzo entuzjastycznie i zachwala autorkę. No nic. jak to mówią: do trzech razy sztuka. Czekają jeszcze na mnie "Płomienie śmierci", ale cudów nie oczekuję.

Książka bierze udział w Wyzwaniu Bibliotecznym u MK.


Źródło ilustracji:
http://i.datapremiery.pl/4/000/00/219/alex-kava-kolekcjoner-the-collector-cover-okladka.jpg

6 komentarzy:

  1. Eurowizji nie oglądałam i jakoś tego nie żałuję. Recenzowanej książki nie znam. Za to odkrywam przy szydełku urok audiobooków i odświeżam sobie przygody Mordimera Madderdina :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacnie, a kto czyta?
      Tej książki nie polecam, wieje nudą

      Usuń
    2. Jarosław Rabenda. Genialnie pracuje głosem. Momentami trochę drażni to, że jeśli w książce jest opisany wrzask i lament, to on również odpowiednio ten głos podnosi - efektem tego moi sąsiedzi poznają przygody inkwizytora razem ze mną. W zasadzie poznają je 2 razy (dla utrwalenia ;)), bo T. słucha przygód niezależnie ode mnie.

      Usuń
    3. To biedni sąsiedzi, ale co tam :D

      Usuń
  2. Jakbym czytała swoje własne wrażenia o tej książce :) Alex Kavy możesz spróbować "W ułamku sekundy" albo "Fałszywy krok", jeszcze nie najgorsze są.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmmm... To może wymienię "Płomienie śmierci" na "Fałszywy krok", ale cudów chyba oczekiwać jednak nie będę

      Usuń