poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Poczet dziwów miejskich

Swoją przygodę z fantastyką zaczynałam od "Władcy Pierścieni" i ta trylogia w dalszym ciągu pozostaje jedną z najważniejszych książek w moim życiu. Są jednak momenty kiedy człowiek potrzebuje małej odskoczni od poważnych tematów, a ostatnio od nadmiaru lepszych lub gorszych kryminałów. W takich momentach chętnie sięgam po polską fantastykę, a zwłaszcza te książki, które kręcą się dookoła urban fantasy.
Tym razem za nim zaczęłam się wgryzać w czwarty tom "Pana Lodowego Ogrodu" (nareszcie!) i odpocząć po "Powrocie" Nessera wyciągnęłam z półki "Poczet dziwów miejskich" Krzysztofa Piskorskiego. Po ten zbiorek opowiadań sięgam dość często i jest to rodzaj przerywnika między kolejnymi poważniejszymi (lub nie) książkami.
Na "Poczet dziwów miejskich" składa się 10 niezbyt długich opowiadań, które są ze sobą mniej lub bardziej powiązane. Akcja większości z nich rozgrywa się we Wrocławiu, który został zaatakowany przez różne mniej lub bardziej magiczne stwory. Z tym, że atak to chyba zbyt dużo słowo, bo jak się okazuje dziwoludy w mieście są praktycznie od zawsze. Takim stworkiem może okazać się nawet element dekoracyjny budynku albo antena satelitarna! Co innego jest jednak gdy do miasta sprowadzi się Baba Jaga. To już zwiastuje nieliche kłopoty, o czym wie każdy znający bajkę o Jasiu i Małgosi. I w tym momencie na scenę wkraczają dwaj przyjaciele: niezależny dziennikarz Rafał Witkowski i student Janek Miciński. Ci dwaj dostrzegają więcej niż pozostali mieszkańcy miasta dlatego wpakowują się w różne afery i choć dla nich nie zawsze jest wesoło to dla kogoś kto czyta już tak. No bo jak tu się nie uśmiechnąć albo wybuchnąć śmiechem, gdy student mierzy się na pojedynek w piciu z Babą Jagą albo PRL-owcy chrononauci chcą wprowadzić w życie swój plan, ale zapominają o jednym drobniutkim szczególe.
Opowiadania są różne zarówno pod względem poziomu i humoru, czyli jak w każdej antologii. Mamy historie napisane bardzo dobrze, przemyślane i zabawne np. "Na wczoraj" i "Prosty włam". Są też jednak takie, które wydawały mi się napisane na kolanie i na szybko, żeby tylko "Poczet dziwów miejskich" mógł być wydany. Albo autor w pewnym momencie chciał napisać coś ambitniejszego i mocno przekombinował.
Język jakim napisane są opowiadania jest prosty i nie wymagający. Czasami zdarzają się jakieś śmieszne kwiatki, ale wpasowują się w konwencję książki, więc nie rażą aż tak bardzo.
Ciężko jest przeanalizować każde z opowiadań, ale mają one kilka wspólnych punktów. Przykładem tego może być wyśmiewanie po PRL-owskich budynków i innych naleciałości po tym okresie. Nawet wysyłanie w przyszłość agentów żeby zdobywali fundusze na gierkowskie inwestycje może się wydawać zabawne choć dla mnie przekombinowane. Albo zgraja krasnoludków, która pracuje w wytwórni taniego wina i jest bardziej skora do bitki niż pomocy. Nie są to może dowcipy najwyższych lotów, a niektóre aluzje walą z siłą młota pneumatycznego. Można się jednak przy tym zrelaksować, a nawet ci co nie orientują się zbyt dobrze w fantastyce doszukają się kilku nawiązań do bardziej znanych książek i autorów.
Cały zbiorek czyta się szybko i przyjemnie, czasem dostając niekontrolowanych ataków śmiechu. Jest to dobry przerywnik między kolejnymi książkami i nie doprowadza do szału jak reklamy w telewizji. Mimo, że nie jest to urban fantasy w najlepszym wydaniu to warto po nią sięgnąć i poczytać jak Wrocław radzi sobie z ogromną ilością magicznych stworów.



Źródło ilustracji:
lubimyczytac.pl

4 komentarze:

  1. Byłam przekonana, że to nie dla mnie, dopóki nie doszłam do momentu, że akcja opowiadań dzieje się we Wrocławiu ;)
    I teraz bardzo CHCĘ!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nic tylko brać książkę w łapki. To fajny przerywnik między czymś poważniejszym ^^

      Usuń
  2. Do fantastyki podchodzę bardzo wybiórczo a i do opowiadań zwykle nie mogę się przekonać... Recenzję przeczytałam z zainteresowaniem jednak książkę tym razem odpuszczę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No z opowiadaniami też mam zazwyczaj problem i trudno mi się do nich przekonać, choć mnie ten zbiorek urzekł w jakiś sposób.

      Usuń