piątek, 16 sierpnia 2013

Książki kryminalno-sensacyjne na romantyczną nutę

Harlequin osobiście kojarzy mi się z tymi tanimi romansami, które kiedyś pojawiały się w ilościach hurtowych. Tym większe moje zdziwienie było, gdy z tyłu książki Gerritsen zobaczyłam wielgachną nazwę wydawnictwa. No cóż, zdarza się. Na szczęście jednak nie ocenia się książek po tym przez kogo zostały wydane, a po ich zawartości. Zwłaszcza jeśli to kryminał napisany przez Tess Gerritsen, której książki bardzo lubię, a zwłaszcza te z Jane Rizzoli i Maurą Isles.
Tym razem jednak nie były to książki z moim ukochanym duetem, ale coś czego zazwyczaj unikam jak ognia, czyli romans. Na mój stosik przywędrowały jedne z pierwszych książek wspomnianej autorki, które jakby nie patrzeć wpasowują się w klimat wydawnictwa, bo to (o, zgrozo!) romanse kryminalne. Są to: "Prawo krwi" wydane również pod tytułem "Nigdy nie mów żegnaj" i "Śladem zbrodni". Czy w tych książkach jest więcej romansu, kryminału, a może odrobina sensacji? Na to pytanie postaram się dzisiaj odpowiedzieć.
"Prawo krwi" przytargałam do domu po promocji w Lidlu, gdzieś tak na początku maja. Opowiada historię, w której poniekąd budzą się demony z czasów wojny w Wietnamie. Na prośbę umierającej matki Willy Maitland rozpoczyna poszukiwania ojca, który był pilotem i prawdopodobnie rozbił się w czasie jednego z lotów zleconych przez wojsko. Kiedy obeszła już wszystkie możliwe tropy w Stanach zaczęła szukać w Azji. Tam również nie potrafi się niczego konkretnego dowiedzieć. W tedy na jej drodze staje Guy'a Barnarda - antropologa, który pracuje dla wojska i pomaga w identyfikowaniu szczątków amerykańskich żołnierzy. Willy początkowo nie polubiła, ba nawet chetnie by znienawidziła Guy'a uważając go za hienę, która chce tylko zarobić na tym, że znajdzie Dzikiego Billa Maitlanda i doprowadzi przed sąd jako zdrajcę wojennego. Jednak wbrew zdrowemu rozsądkowi zaczyna coś do niego czuć. Kiedy w końcu zaczynają współpracować i znajdują odpowiedzi na coraz więcej zaczyna się robić coraz niebezpieczniej. Każdy kto im udziela w jakiś sposób informacji albo pomocy kończy tragicznie. Willy w końcu udaje się znaleźć odpowiedzi na szukane pytania, omal nie zostaje zabita, ale także po uszy zakochuje się w Barnardzie.
Tak mniej więcej w telegraficznym skrócie, bez zdradzania zbyt wielu szczegółów wygląda historia opowiedziana przez Gerritsen. Książka jest napisana lekkim i przystępnym językiem, ale nie jest to literatura najwyższych lotów. Owszem jest ciekawie i dynamicznie, bo akcja zwłaszcza na końcu przyspiesza niemiłosiernie, ale niestety cały czas coś tam umyka, rozmywa się. Do tego jeszcze wątek romantyczny, który jest dość strawialny, ale niestety do bólu przewidywalny. Jest to całkiem fajne czytadło na wieczorny relaks przed snem. Ja wchłonęłam "Prawo krwi" bardzo szybko i nawet romans przeplatający się z duchami wojny nie był taki straszny. Do tego zakończenie (oczywiście nie historii Willy i Guy'a, bo to nawet bez czytania można przewidzieć) mnie zaskoczyło. Miałam zupełnie inne typy, dlatego książka bardzo mi przypadła do gustu i zostaje na mojej półce już na stałe.
"Śladem zbrodni" to już zupełnie inna para kaloszy. W przeciwieństwie do "Prawa krwi", które jest bardziej książką sensacyjną tutaj mamy romans osadzony w kryminalno-sensacyjnym klimacie.
Beryl i jej brat są wychowywani przez wuja, który wziął ich pod opiekę po śmierci rodziców. Jednak wszystko zaczyna się komplikować, gdy podczas jednego z przyjęć na którym spotykają się ludzie znani ze świata polityki, ekonomii i wywiadu ktoś zdradza im jak naprawdę było ze śmiercią ich rodziców. dziewczyna nie potrafi się pogodzić z tym, że ojciec mógł zabić matkę i popełnić samobójstwo, a dodatkowo być kretem w NATO i sprzedawać informacje komunistom.
Beryl z bratem ruszają więc w pościg za starymi duchami. Większość osób, które znały historię Tavistock'ów pomaga im w dążeniu do prawdy, ale po jakimś czasie okazuje się, że ktoś nie chce by wyszła ona na jaw i zaczyna grozić im niebezpieczeństwo. W całej tej zawierusze między Beryl, a byłym agentem CIA Richardem Wolfem zaczyna rodzić się bardzo gorące uczucie, które miesza tej parze w głowach od pierwszego spotkania.
Historia opowiedziana przez Gerritsen w "Śladzie zbrodni" jest świetna. Dynamiczna akcja, odrobinę tajemniczości przynależnej tajnym służbom i rodzące się pomiędzy bohaterami uczucie. Prawie jak w Bondzie. Niestety tylko prawie. Najsłabszą częścią tej książki jest właśnie wątek romansu Beryl i Richarda. W pewnym momencie robi się to nudne jak flaki z olejem i przyćmiewa całą resztę książki, która jest naprawdę dobra. Co jakiś czas musiałam odłożyć książkę i odpocząć od przemyśleń dziewczyny i prawie dwadzieścia lat starszego od niej ukochanego. Wszystko było oczywiste i mocno pretensjonalne. Można wręcz powiedzieć, że nawet meczące. Dodatkowo sam finał mocno mnie rozczarował, choć przyznaję, że był zaskakujący, ale zakończenie wątku romantycznego przyprowadziło mnie wręcz od tej całej słodyczy o mdłości.
Jeśli miałabym wybierać, która z tych dwóch książek jest lepsza to jest to zdecydowanie "Prawo krwi", w którym pisarka fajnie zrównoważyła wątki kryminalno-sensacyjne z romansem. Tego zdecydowanie zabrakło w "Śladem zbrodni", które było książką męczącą. Książki są bardzo różne nie tylko ze względu na realia w jakich zostały osadzone, ale i na poziom, co mnie trochę zdziwiło bo "Ślad zbrodni" powinien być lepszy ze względu na to, że Gerritsen napisała go później i powinna nabrać wprawy.
Odpowiadając na postawione pytanie muszę stwierdzić, że "Prawo krwi" przypomina trochę te wszystkie filmy sensacyjne, w których główny bohater pokonuje wrogów i zdobywa dziewczynę. Fajnie się to czytało i mogę ją polecić każdej dziewczynie, która nie chce kolejnego cukierkowego romansu, ale coś z dreszczykiem emocji.
"Śladem zbrodni" byłoby ciekawe ze względu na ciekawy pomysł połączenia zagadki kryminalnej z przeszłości i fajnej sensacji troszkę w stylu Bonda. Niestety okazało się bardziej kiepskim romansem, którego tłem były wybuchy, wywiad i próby morderstwa. Zbyt dosłowna i oczywista książka, która mimo niespodziewanego finału męczyła. Mi się nie podobała i raczej na długo zniechęciła do podobnych książek. A szkoda, bo Bond w nieco babskiej wersji mógł być ciekawy, ale został typowym Harlequinem.



Źródła ilustracji:
www.harlequin.pl
zdjęcie własne

7 komentarzy:

  1. "Śladem zbrodni" czytałam, i o dziwo średnio mi się podobało. Ogólnie lubię książki Gerritsen, ale ta akurat nie przypadła mi do gustu. "Prawo krwi" przeczytałabym z miłą chęcią :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie ze "Śladem zbrodni" był jakiś problem. Gerritsen chyba miała wypadek przy pracy, bo tak generalnie lubię jej książki.
      "Prawo krwi" przeczytaj, fajne czytadło ^^

      Usuń
  2. Dodałem bloga do obserwowanych, zapraszam do mnie na imperium lektur :)

    OdpowiedzUsuń
  3. osobiście lubię romans połączony z kriminałem, ale muszę mieć spełnione 2 warunki...po pierwsze jak chcesz to łączyć to musisz znać się na jednym i drugim typem książek, a po drugie romans winien być wątkiem drugorzędnym, a kryminał wiodącym...romans to dodatek, a kryminał pełne danie...pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, niestety w tej drugiej książce za bardzo dominował, a zagadka zeszła na dalszy plan, choć była naprawdę świetnym materiałem.

      Usuń
  4. Moja siostra uwielbia tę autorkę- ma wszystkie jej książki! :)
    Wydaje ona w dwóch wydawnictwach i niestety w tym właśnie dominuje romans nad kryminałem.
    Serdecznie polecam jej powieść "Ostatni, który umrze"- ciekawa, niebanalna, zmuszająca czytelnika do główkowania.
    Sprawiedliwa i fajna recenzja,
    pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Ja co prawda mam tylko jedną jej książkę na własność, ale wszystko co było w bibliotekach w okolicy wręcz wchłonęłam. Zgadzam sie "Ostatni, który umrze" był naprawdę świetny!

      Usuń