wtorek, 27 sierpnia 2013

Ja, Klaudiusz i Messalina

Dużym szacunkiem i wdzięcznością darzę moją polonistkę z czasów gimnazjalnych. Mając niesforną klasę do ogarnięcia zawsze znalazła trochę czasu i w jakiś sposób motywowała nas do sięgania dalej niż klucz do egzaminu, czy program nauczania. Dzięki niej zaczęłam sięgać po książki inne niż obowiązkowe lektury, czy czytadła dla nastolatek. Gdyby nie ona pewnie nie sięgnęłabym po "Mistrza i Małgorzatę", "Zbrodnię i karę" (to lektura, ale w liceum :), czy po tego nieszczęsnego "Ulissesa", który niestety mnie rozłożył na łopatki. Jedną z polecanych przez nią książek była również powieść Roberta Gravesa "Ja, Klaudiusz", której historia ciągnęła się również w "Klaudiuszu i Messalinie". Pomyślałam sobie, że fajnie by było coś o tych książkach napisać, bo mam o nich dwie skrajnie różne opinie.
"Ja, Klaudiusz" napisany w 1934 roku jest formą autobiografii cesarza Klaudiusza (wnuk Marka Antoniusza i stryj Kaliguli). Klaudiusz opowiada o tym jak wyglądało jego dorastanie w rodzinie cesarskiej, rozgrywki na dworze oraz to jak udało mu się przeżyć to co się działo, a działo się bardzo dużo.
Jako dziecko nie spotykał się ze zbyt wielką czułością ze strony matki, która podobnie jak babka Liwia odnosiła się do niego z pogardą, a nawet nazywała niedokończonym przez naturę monstrum (utykał i jąkał się). Wszyscy uważali go za pociesznego, nieszkodliwego głupka i to sprawiało, że mógł do woli obserwować wszystko i wszystkich. Klaudiusz nie miał ambicji zostania cesarzem, ale kolejne wydarzenia i dostrzegane przez nielicznych cechy powodują, że po morderstwie Kaliguli zostaje on nim obwołany.
Książka ta jest genialna pod wieloma względami. Graves odrobił lekcje historii i przedstawia bardzo sugestywny i realistyczny obraz Rzymu za panowania Oktawiana Augusta, Tyberiusza i szalonego Kaliguli. Zwłaszcza popisy tego ostatniego przykuwają uwagę, bo o jego wyczynach krążą legendy, które spróbowano w 1979 roku przekuć w dość dobry obraz filmowy. Każdy miłośnik historii starożytnej będzie z niej zadowolony i wśród ogólnej wiedzy o Rzymie dostanie garść ciekawych, sprawdzonych informacji i niezwykle ciekawy obraz Cesarstwa, a zwłaszcza działalności dynastii julijsko-klaudyjskiej w okresie od 27 r p.n.e do 41 r n.e.
Powieść ma formę autobiografii, więc oglądamy wszystko z perspektywy Klaudiusza, który snując swoją historię próbuje przedstawić też ogólną sytuację Cesarstwa Rzymskiego. Nie czyta się tego łatwo ze względu na małostrawialny w niektórych momentach język, ale w moim odczuciu jest to mankament większości książek z narracją pierwszoosobową. Jednak już sam sposób prowadzenia historii sprawił, że cierpliwie przebijałam się przez kolejne wydumane frazy. Z drugiej jednak strony specyficzność języka i pojawianie się wydumanych fraz, górnolotnych stwierdzeń sprawiały, ze postać narratora miała swój charakter i tak prawdopodobnie mógł mówić prawdziwy Klaudiusz. Muszę jednak przyznać, że książka ta nie męczyła. Świetnie napisana powieść, którą mogę z czystym sercem polecić każdemu kto choć odrobinę interesuje się starożytnym Rzymem.
Niestety zupełnie odmienne uczucia mam w stosunku do drugiej części dyptyku, czyli wydanej w tym samym roku książki "Klaudiusz i Messalina". Po tak genialnym początku spodziewałam się czegoś równie wybitnego. Niestety zawiodłam się już na samym początku.
Klaudiusz, który jest cezarem nagle przestaje być tą fascynującą postacią, którą poznaliśmy w pierwszej części. Znika gdzieś bystry obserwator, a pojawia się nudny, sfrustrowany człowiek, którego żona zdradza na prawo i lewo. Wypadałoby zacząć jednak od samego początku. Po tym jak zakończył swoją opowieść na rękach gwardzistów, rozpoczyna ją ponownie od przeprosin i krótkiego zarysowania tego co się zdarzyło w pierwszych chwilach obwołania go Cezarem oraz od usprawiedliwienia swoich działań przez niechęć do monarchii. Zaprowadza porządki po szalonych i rozwiązłych rządach Kaliguli. Stara się podratować chwiejące się w posadach cesarstwo i ponownie wprowadzić republikę. Poddani się z niego śmieją (znów niepełnosprawność daje o sobie znać), w skarbcu pusto, szykuje się kilka bitew, a jemu brak doświadczenia militarnego, koszmar. Do tego dołącza jeszcze Messalina, która za mężem nie przepadała, knuła i układała spiski, uwodziła i zdradzała. Klaudiusz nie ma więc łatwo. Dodatkowym wątkiem, któremu Graves poświęca równie wiele czasu jest Herod Agryppa oraz jego dość zawiłe perypetie na cesarskim dworze i po za nim.
Niby mamy tego samego głównego bohatera, ale jak już wspomniałam Graves, gdzieś po drodze zgubił cały urok postaci. Robi się nudny, choć są momenty, w których czytałam z niemal zapartym tchem. Dotyczyło to głównie tych części, gdzie cezar musiał sobie radzić z bitwami, bez doświadczenia wojskowego. Także sposób ich opisywania był wciągający. Niestety kiedy opowieść zaczynała dotyczyć Heroda Agryppy trochę napuszony język jaki nie przeszkadzał mi u samego Klaudiusza, to już u narratora wszechwiedzącego był niesamowicie męczący. Powodowało to, że ciekawa historia stawała się nudnym wykładem, na którym się przysypia. Irytowała mnie także postać Messaliny, która miała być famme fatale tej części, ale niestety w porównaniu do famme fatale z "Ja, Klaudiusz", czyli Liwii wypadała troszkę blado.
Mojego rozczarowania nawet nie poprawiło studium stopniowego popadania w obłęd. Patrzenie jak Klaudiusz co raz bardziej mota się w sieciach intryg jakie na niego zastawiali różni ludzie i swoich własnych planów mogłoby być o wiele ciekawsze, gdyby postacie były bardziej wyraziste, a tego niestety zabrakło.
Nie mogę narzekać na stronę historyczną. Tutaj Graves również porządnie odrobił lekcje historii, ale po tak znakomitej pierwszej części to mi nie wystarczyło.
Podsumowując. "Ja, Klaudiusz" to klasyka po, którą należy bezwzględnie sięgnąć. Świetnie napisana, wciągająca i niosąca sporą dawkę wiedzy w formie fascynującej opowieści (zasługa nie tylko barwnego życia rzymskich cezarów). Niestety w drugiej części, czyli "Klaudiuszu i Messalinie" zdaje się to wszystko gdzieś umykać i rozmywać. Moim zdaniem wypada ją przeczytać chociażby tylko po to żeby wiedzieć jak się skończy to szaleństwo zapoczątkowane już za cezara Augusta.



Źródło ilustracji:
www.lubimyczytać.pl

4 komentarze:

  1. recenzja - świetna! to nie koniecznie moje klimaty, ale nie mówię nie...może po prostu ta książka na mnie poczeka;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki ^^ Ja polecam zwłaszcza pierwszą część ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Totalnie zgadzam się z Twoją recenzją! Jeśli "Ja, Klaudiusz" nie jest "must have" na półce, to na pewno jest przynajmniej mega warta przeczytania. :) Jak "Mistrz i Małgorzata". :)

    OdpowiedzUsuń