niedziela, 22 września 2013

Jak przeżyć pięć strasznych dni?

No, na szczęście w moim przypadku pięciu strasznych dni nie było. Były to raptem dwa dni, a i nie wiem, czy było w nich coś strasznego, ale na pewno coś absurdalnego. Tym absurdem, goniącym absurd była "Przepowiednia" Deana Koontza.
Książka opowiada o losach Jimmy'ego Tock'a, któremu w chwili swojej śmierci (a chwili narodzin chłopaka) dziadek przewidział pięć strasznych dni. Podał dokładne daty tych wydarzeń, wagę i długość chłopaka oraz, że będzie cierpiał na syndaktylię, do tego jeszcze kilka rzeczy, które potem też okazały się prawdziwe. Koszmar Jimmy'ego zaczął się jednak już na porodówce, gdzie szalony klaun "Wielki" Konrad Beezo zabił lekarza i pielęgniarkę twierdząc, że zabili jego żonę na zlecenie jej ojca wielkiego akrobaty, który nie mógł znieść, że dziewczyna poślubiła klauna. Szaleniec ucieka ze swoim dzieckiem na rękach, a ojciec Jimmy'ego z ulgą dowiaduje się, że jego żona i synek przeżyli. Od tego czasu wiodą szczęśliwe, choć nieco nietypowe życie dostosowane do pracy piekarzy i czekają na te pięć strasznych dni przepowiedzianych przez dziadka.
Zapowiadał się genialny dreszczowiec, a dostałam coś co ciężko nazwać parodią. Była to raczej mówiąc językiem gimnazjalisty "totalnie odjechana" historia, w której Jimmy'ego prześladuje szalony klaun i jego syn. Po przeczytaniu tego, co działo się w pierwszym dniu zwątpiłam w resztę. Może to i było straszne dla bohatera, ale opowieść, co chwilę przeplatana nazwami różnych deserów wydawała się bardziej komiczna niż przerażająca. Do tego jeszcze skrajnie przerysowane postacie, które również budziły więcej śmiechu niż grozy, całości dopełniały dziwaczne dialogi.
Muszę jednak przyznać, że tym razem polubiłam narratora, którym był oczywiście główny bohater "Przepowiednia" i jego nieco nietypową rodzinę, w której najbardziej intrygującą osobą była babcia Rowena. Wracając jednak do narracji, to Jimmy w przeciwieństwie do żony okazał się być całkiem dobrym narratorem. Prowadził swoją opowieść ciekawie, bez zbytniego zadęcia i prób wciskania wszystkich i wszystkiego w swoje sztywne ramki. mam wobec niego jedynie dwa zarzuty. Pierwszym jest zbyt duża liczba deserów i cukierniczych porównań, a drugim dziwaczne i niepotrzebne wtrącenia o tym, że specjalnie napisał coś tak, a nie inaczej.
Fajne było też to, że Koontz narzucił sobie pewne ramy czasowe i opisując te pięć strasznych dni nie zapomniał, o całej reszcie życia Jimmy'ego i jego rodziny. Akcja była żywa i pełna niespodziewanych zwrotów akcji, do których niestety dopchana była ogromna dawka absurdu np. Virgilo Vivacemente około siedemdziesięcioletni akrobata, a w zasadzie plastikowa lalka stworzona przez chirurgów plastycznych chcący kupić syna Jimmy'ego i Lorrie.
Generalnie książkę czytało się bardzo szybko i bez większego zastanowienia. Niestety. Tematy, które Koontz poruszył w "Przepowiedni" były ciekawe, gdyby pisarz uderzył w odpowiednie struny na pewno było by nad czym pomyśleć. A tym sposobem niestety zawiłość ludzkiego życia, wiara w przeznaczenie, czy radzenie sobie z przeciwnościami utonęły w morzu szalonego Konrada Beezo, jego syna Punchinello, szalonego akrobaty i tysiącu nazw deserów, ciast, ciasteczek, kremów... W całej książce był jeden jedyny mądry fragment, który zauważyłam nie tylko ja, ale i inni czytający te powieść (a to naprawdę malutko jak na 414 stron). Ktoś nawet pokusił się o podkreślenie go.

"Śmiejąc się nie zużywasz zapasów śmiechu, lecz je powiększasz. Im bardziej kochasz, tym więcej zaznasz miłości. Im więcej dajesz, tym więcej otrzymasz."

Tym razem Koontz też mnie rozczarował, ale w nieco inny sposób niż było to przy książce "Mąż". Nie wiem, czy miało to być parodia książek Kinga, czy jakiegoś innego autora lub w ogóle tego typu powieści grozy, ale na pewno to się autorowi nie udało. Generalnie wobec tej książki mam mieszane uczucia. Bo z jednej strony mógł to być naprawdę świetny thriller lub nawet horror, a z drugiej niezbyt dobra parodia tego typu książek.
Tak na marginesie i po za konkursem. Chyba powinnam unikać książek, których okładki są utrzymane w tej kolorystyce, bo "Buick 8" Kinga też okazał się katastrofą tyle, że śmierdzącą gnijącą kapustą.

Książka bierze udział w wyzwaniu: Czytam polecane książki, które MK ogłosiła na swoim blogu: mkczytuje.blogspot.com. "Przepowiednie" poleciła mi Xsavi.


Źródło ilustracji:
www.empik.com

6 komentarzy:

  1. Czyta się dobrze, ale fabuła rzeczywiście absurdalna :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Recenzja mocno zajmująca, ale mimo fajnego przedstawienia taka tematyka mnie osobiście nie zachęca...ni mniej ni więcej mam jakąś książkę tego pana więc pewnie i tak zapoznam się za jakiś czas z jego twórczością;))
    Recenzja dodana do Wyzwania: Czytamy Polecane Książki
    Pozdrawiam ciepło
    Marta Kor - MK Czytuje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło wiedzieć^^ Ja już raczej po tego autora nie sięgnę, za dużo obiecują na okładce, a za mało w środku.

      Usuń
  3. Recenzja dobra, ale książka mnie chyba nie ujmie :) Może jak kiedyś napotkam ją przypadkiem... Pozdrawiam ! :p
    + zapraszam na http://arenaksiazek.blogspot.com/ :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Mnie ta książka też nie ujęła, podobnie jak "Mąż" tego samego autora.

      Usuń