niedziela, 20 października 2013

Nano

Wygląda na to, że dopadła mnie jesienna chandra, chociaż tak między Bogiem, a prawdą nie za bardzo wiem dlaczego. Zamieszanie na uczelni jest takie jakie było zawsze, czyli ogromne i jak zwykle nikt nic nie wie. Przejście "na ciemną stronę mocy" wcale nie okazało się takie straszne i chyba nawet całkiem dobrze czuję się po drugiej stronie biurka. Nawet z moimi pająkami coś tam ruszyło do przodu i pogoda jest bardzo ładna... Generalnie powinnam być zadowolona, ale jakoś mi to wszystko się rozmywa. Nawet czytanie nie idzie tak jak powinno. Chyba te nieszczęsne "Erynie" Krajewskiego dały mi mocno popalić i dalej odbijają się czytelniczą czkawką. 
Miałam małą nadzieję na odczarowanie tego "uroku" sięgając po Cooka, który przyzwyczaił mnie do genialnych, trzymających w napięciu książek. Niestety tym razem nie zostało nic z klimatu rodem z filmów Hitchcocka i było bardziej nudne niż przyprawiające o gęsią skórkę. Z ciekawego tematu i powiązanych z nim problemami natury etycznej zrobiła się nudnawa papka z piekielnie irytującą główną bohaterką.
Pię Grazdani mieliśmy okazję poznać w "Polisie śmierci", gdzie ta mocno nietypowa, piekielnie inteligentna i piękna dziewczyna robiła wszystko by rozwiązać sprawę tajemniczego zgonu swojego promotora i jego asystenta. W tedy wpakowała w porządne tarapaty nie tylko siebie, ale i beznadziejnie w niej zakochanego kolegę, a rykoszetem oberwał porządnie ich kolega ze studiów, który zamiast Pii otrzymał strzał w głowę.
Tym razem wydaje się, że panna Grazdani nie wpakuje się w jakies śmiertelne niebezpieczeństwo, a jej jedynym przewinieniem jest zostawienie przyjaciela bez słowa i wyjazd to Boulder do pracy w firmie nanotechnologiczej, czyli tytułowego "Nano". 
Na początku wszystko wydaje się być w jak najlepszym porządku. Dziewczyna jest zafascynowana nową pracą i poświęca się jej bez reszty. Dodatkowo ze względu na swoją urodę musi się trochę oganiać od szefa Nano, który ewidentnie chce ją zaciągnąć do łóżka choćby nie wiadomo za jak wielką cenę, ale jest to dla niej drobna uciążliwość. Pia daje z siebie wszystko i uważa, ze to co robi jest bardzo dobre. Tak dobre, że gdy jej przyjaciel zwraca uwagę na możliwości nadużyć ze strony firmy, której w zasadzie nikt nie kontroluje obraża się na niego.
Wszystko się jednak zmienia, gdy podczas joggingu znajduje nieprzytomnego chińczyka w stroju firmy, który jest w zasadzie w stanie śmierci sercowej. Dziewczyna jako lekarz podejmuje próbę reanimacji i wzywa karetkę. Jeszcze bardziej ja dziwi, gdy mężczyzna po chwili się wybudza i nie wykazuje żadnych objawów mogących wskazywać na to, że jeszcze przed kilkoma sekundami był w zasadzie martwy. Jeszcze bardziej dziwi ją jak gdy po przywiezieniu mężczyzny do szpitala do akcji wkracza wręcz zbrojna grupa ochroniarzy z Nano i wydzierają pacjenta, zabierając przy okazji próbki krwi. W tym momencie Pia zaczyna podejrzewać firmę o jakieś nielegalne działania, zwłaszcza, że wszyscy dookoła dają jej do zrozumienia, że ma przestać węszyć.
Wywiera to oczywiście skutek odwrotny do zamierzonego i dziewczyna rozpoczyna własne śledztwo, które prowadzi ją do przerażających odkryć i pakuje się w takie tarapaty, z których może się już nie pozbierać nawet z pomocą tych nielicznych przyjaciół, których ma.
W skrócie brzmi fascynująco i naprawdę ciekawie. Nowoczesne technologie i częste nadużycia na tym polu to naprawdę ciekawe tematy, wokół, których można budować wiele ciekawych intryg. Tym razem jednak Cookowi nie wyszło.
Przez większość czasu musiałam się użerać z zarozumiałą i paranoiczną Pią. Rozumiem, że dziewczynie która po trudnym dzieciństwie ciepri na zespół zaburzenia więzi nie jest łatwo nawiązywać kontakty z ludźmi, ale w mojej ocenie nie powinno jej to zwalniać ze starania o to by jakoś to przezwyciężyć. Niestety ta młoda kobieta będąca aspirującym naukowcem nie widzi dalej niż czubek własnego nosa. Georga, który pomógł jej przeżyć w "Polisie śmierci" uparcie ignoruje i wystawia do wiatru nie mówiąc mu ani słowem, że nie ma zamiaru lecieć z nim na staż do Los Angeles. Robi to z premedytacją wiedząc od kilku miesięcy, że będzie pracować w Nano. Nowego przyjaciela Paula także stawia w niezręcznych sytuacjach, a nawet parę razy wyżyła się na nim za to, że coś w czasie jej śledztwa nie poszło tak jak sobie myślała. Naprawdę jestem dużo w stanie zrozumieć, ale Pia Grazdani grała mi na nerwach bardziej niż w pierwszej ksiażce z jej udziałem.
Po za tym akcja wlecze się niemiłosiernie i jest piekielnie rozmyta. Wszystko opiera się bardziej na domysłach dziewczyny niż na tym, co faktycznie się dzieje. Jeśli już coś zaczynało się ciekawie i miało szansę się rozkręcić to po kilku stronach było torpedowane i akcja znów wracała do swojego ślimaczego, paranoicznego tempa. Gdyby nie te kilka wzmianek o tym, co się bada w firmie i skąd te tajemnice, to podejrzewałabym raczej Pię o poważną paranoję, a nie coś w rodzaju intuicji.
Na niekorzyść książki przemawia też fakt, że zdarzało mi się omijać spore partie tekstu bez szkody dla jej rozumienia. Nawet spore przyspieszenie akcji pod koniec nie uratowało "Nano" i nie sprawiło, że przestałam myśleć o tym, że Cook jako pisarz chyba się wypalił. Bo to w ciągu czterech ostatnich lat jest trzecia kiepska książka w jego wydaniu. "Polisa śmierci" i "Nano" jako dwie części i "Interwencja" z cyklu o Laurie Montgomery i Jacku Stapletonie są zdecydowanie poniżej umiejętności autora, który przyzwyczaił do naprawdę świetny thrillerów medycznych. Bo o ile "Polisę śmierci" można podciągnąć pod thriller medyczny to dwie pozostałe są raczej zwykłymi średniej klasy przegadanymi thrillerami.
"Nano" nie jest książką ani ciekawą ani trzymającą w napięciu. Jest przegadana i zbyt rozciągnięta, a główna bohaterka jest ze strony na stronę bardziej irytująca. Osobiście nie polecam, radzę sięgać po zdecydowanie starsze książki tego autora i mam tu na myśli nie tylko owianą już legendą "Comę".

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. No niestety jest to przykre rozczarowanie i strata czasu, wiec lepiej się nie zabierać.

      Usuń
  2. ja także teraz miałam jakieś takie "przeciążenie" przez kilka dni - więc odpoczywałam od komputera, książek i telewizji, której w sumie mało oglądam;P szkoda, że to takie rozczarowanie - ja czytałam Chromosom 6 tego autora i uważam, że to dość dobra książka, ale w kilku momentach miałam wrażenie że autor się pogubił. Pozdrawiam i zapraszam do siebie na konkurs;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cook generalnie pisze bardzo fajnie, niestety ostatnio strasznie słabuje o.0

      Usuń