niedziela, 23 czerwca 2013

Nieszczelna sieć

W kwietniu strasznie narzekałam na Nessera i jego "Punkt Borkmanna", który mnie rozczarował mimo całej mojej sympatii dla autora. Przy czym jako jeden z powodów tego, że się z komisarzem Van Veeterenem nie polubiliśmy był fakt, że jak to mam w zwyczaju (bądź mam pecha) zaczęłam od książki, która jest drugą pozycją z całej serii liczącej 10 pozycji. W Polsce wydano tylko 4 i tylko Czarna Owca wie dlaczego są to pierwsze dwie i dwie przedostatnie książki.
Postanowiłam, więc nadrobić zaległości choć przyznaję się bez bicia, że troszkę z tym zwlekałam i "Nieszczelną sieć" kilka razy przekładałam na spód biurkowego stosu. Odczekała więc swoje, ale nie żałuję, że w końcu się za nią zabrałam. Nie znaczy to też, że popadłam w zachwyt. Książka ma swoje dobre i złe strony.
Komisarz Van Veeteren bada dziwną sprawę morderstwa, która na pierwszy rzut oka wydaje się zupełnie oczywista. Mąż utopił po pijaku żonę w wannie i twierdzi, że nic nie pamięta. Do tego też zachowuje się bardzo dziwnie. Sprząta mieszkanie przed przyjściem policji, średnio interesuje go to jak potoczy się jego proces, a chociaż uparcie twierdzi, że jest niewinny to w sądzie przyznaje się niespodziewanie deklaruje, że chętnie przyzna się do winy jeśli ktoś mu da papierosa. Wynik procesu jest łatwy do przesądzenia i Janek Mitter zostaje skazany za morderstwo, a ze względu na swoje dziwaczne zachowanie chwilowo zostaje umieszczony w szpitalu psychiatrycznym. Tam sobie przypomina, co tak naprawdę się stało tamtego feralnego wieczoru, a wkrótce potem zostaje zamordowany. Śledztwem zajmuje się ponownie Van Veeteren, któremu od początku coś nie pasowało w całej tej sprawie. Zaczyna razem ze swoim zespołem ponownie przeglądać obie zbrodnie i materiał zgromadzony na ich temat. Zaczynają także grzebać w przeszłości pierwszej ofiary, bo komisarz twierdzi, że tam trzeba szukać rozwiązania. Wkrótce potem ginie kolejna osoba, ale nikt nie wiąże ze sobą tych wszystkich spraw. Rozwiązanie przychodzi dopiero później i jest dość nieoczekiwane, a może bardziej wypadałoby powiedzieć kontrowersyjne, bo dość łatwo było wpaść na to kto tak naprawdę zabił.
No i tu przechodzimy do moich odczuć po lekturze. Największym minusem było właśnie rozwiązanie całej sprawy. Już na samym początku rzuciło mi się, że nie przesłuchano jednej osoby, która potencjalnie mogła sporo wiedzieć o życiu Evy Ringmar - żony Mittera. No, a potem już nie trudno było się domyślić o co tak naprawdę chodzi. Po za tym w książce tak naprawdę nic się nie dzieje. Van Veeteren gdzieś jeździ, narzeka na bolący kręgosłup, chorego psa albo rozważa jak pokonać swojego najbliższego współpracownika w badmintona. Kolejną osobą, której przemyślenia zajmują równie dużo miejsca jest Janek Mitter. Dużo myśli o swojej zamordowanej żonie i o różnych innych dziwnych rzeczach, które do niczego nie prowadzą. Z jednej strony jest to nudne i zupełnie niepotrzebne, a z drugiej można przynajmniej zajrzeć w głowę kogoś kto nie jest do końca normalny.
Kolejnym zarzutem jest to, że cała akcja dzieje się w jakimś fikcyjnym, bliżej nieokreślonym miejscu, chociaż autor sugeruje okolice Szwecji, Danii albo Norwegii, a może nawet Polski bo gdzieś mi mignął Malbork i parę typowo polskich imion. Może to wynika z lenistwa mojej wyobraźni, ale jak mam do czynienia z kryminałem to wolę żeby jego akcja rozgrywała się w jakimś realnym miejscu, nawet jeśli autor dość luźno traktuje i dowolnie zmienia prawdziwą przestrzeń. Tutaj natomiast ciężko było umiejscowić wydarzenia nawet jeśli Nesser podawał jakieś odległości, czy punkty orientacyjne. W przypadku "Nieszczelnej sieci" najbardziej dało to o sobie znać, gdy podejrzany uciekał albo, gdy Van Veeteren jechał przesłuchiwać świadków.
Po za tymi kilkoma dość sporymi minusami książka była dość ciekawa. Nesser przedstawiał sprawę z kilku różnych punktów widzenia. Komisarz, Mitter, faktyczny morderca, dyrektor szkoły, najbliższy współpracownik Veeterana Munster - każdy ma swoje zdanie na ten temat i to jest podstawowy atut tego kryminału. Po za tym wreszcie dostałam jakiś obraz samego Van Veeterena i łatwiej było zrozumieć jego zachowanie, a także niektóre przemyślenia na swój temat. Nie wydawał mi się już takim zapatrzonym w siebie snobem jak w "Punkcie Borkmanna", ale dalej go nie polubiłam i irytował mnie równie mocno. Nawet jego koledzy z pracy nie bardzo za nim przepadają, chociaż nie dają mu tego odczuć.
Ważne jest też to, że pod koniec książka nabiera rozpędu i niektóre wydarzenia toczą się dużo szybciej. Niestety z budowaniem napięcia nie jest najlepiej, bo gdy szykuje się już pościg nagle łapią naszego przestępce i fajerwerków nie ma. Ciężko też do końca zrozumieć sposób w jaki Van Veeteren rozwiązał całą sprawę, bo pojawia się kilka luk.
No i jeszcze jedno malutkie "ale". Nesserowi zdarzyło się pomylić nazwy szpitali psychiatrycznych, ale było to na samym początku i nie raziło w oczy bo potem konsekwentnie trzymał się jednej.
"Nieszczelna sieć" nie jest może zbyt ekscytującym i przyprawiającym o szysze bicie serca kryminałem, ale warto zwrócić na nią uwagę. Musi też sięgnąć po nią osoba, która ma zamiar zacząć swoją przygodę z tym marudnym i zapatrzonym w siebie komisarzem, bo nie jest to seria, z której książki można brać w dowolnej kolejności.



Źródło ilustracji:
www.merlin.pl

4 komentarze:

  1. Nie czytam tej recenzji, bo właśnie kupiłam tę książkę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to zamilknę i zapraszam po przeczytaniu ^^

      Usuń
  2. Zainteresowałaś mnie książką. Kolejna na wakacyjną listę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zainteresował Cię Nesser to sięgnij po serię z Barbarottim. Jeś świetna ^^

      Usuń