sobota, 22 czerwca 2013

Olivia Joules i jej rozbuchana wyobraźnia

Jakiś czas temu przeczytałam ostatnią ksiażkę Helen Fielding pt. "Rozbuchana wyobraźnia Olivii Joules". Wzięłam ją dlatego, że potrzebowałam jakiegoś lekkiego i zabawnego tak zwanego odmóżdżacza. Moje oczekiwania wobec tej książki też nie były jakieś szczególnie wygórowane. Nie musiała być ani specjalnie mądra i głęboka (ale oczywiście w granicach zdrowego rozsądku), miała być poprostu zabawna. No i właśnie tu się pojawia podstawowy problm, bo było to nawet po obniżniu poprzeczki dużo poniżej moich oczekiwań. Dlaczego?
Zacznijmy od samego początku, czyli od głównej bohaterki. Jest nią Olivia Joules - młoda dziennikarka z wielkimi aspiracjami i bujną ponad miarę wyobraźnią. Brzmi znajomo? Trudno żeby w Olivii nie rozpoznać nieco bardziej rogarnietej wersji Bridget Jones. Helen Fielding poszła na łatwiznę i to mnie już na początku zdenerwowało.
Kolejna ważna rzecz to fabuła, która jest krótko mówiąc głupia. A wszytko zaczyna się od tego, że naszej dziennikarce wydaje się, że niejaki Ferramo jest Osamą bin Ladenem i postanawia go zdemaskować. Na szczęście z głowy wybija jej to przyjaciółka, ale gdy wybucha wielki sławny statek wycieczkowy to znów nabiera podejrzeń. No i tak okazuje się, że Ferramo Osamą, co prawda  nie jest, ale terrorystą już na pewno i to w dodatku takim, który planuje zniszczyć amerykański przemysł filmowy wykorzystujac głupiutkie aspirujące gwiazdki. Bardzo chce mieć Olivię na własność, a ta zaczyna bawić sięw agenta MI6 i chce go zdemaskować zamiast wiać, gdzie pieprz rośnie. Do tego dochodzi niesamowicie przystojny agent CIA, który oczywiście zakochuje sie w Olivii. Do kompletu dodajcie sobie jeszcze idealną pięknąść będącą agentką MI6, która okazuje się być "kretem". No do czego dochodzi? No właśnie do tego, że Olivia faktycznie zostaje tajną agentką z mini piłą w staniku. Po tem jużjest tylko gorzej.
Ani to zabawne, ani śmieszne i co najmniej bez sensu. Niby owszem zdarzały się momenty zabawne, ale były rzadkością. Błykotliwe dialogi i cięty dowcip, który zapowiadałwydawca też nie pojawiał się za często. Nazwanie Olivii żeńska wersją Bonda było jednym z powodów, dla których zabrałam sie za te książkę, ale i tu porównanie jest na wyrost i mocno krzywdzące dla 007. Bo ta dziennikarka nie ma nic wspólnego z jego urokiem i zdolnościami do siania zamętu w eleganckim stylu.
Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, ż byłato jedna z gorszych książek jakie przyszło mi czytać w tym roku. Miałm o niej nawet nie pisać, ale doszłam do wniosku, że trzeba to zrobić skoro obiecałam sobie na koniec roku wybrać najlepszą i najgorszą książkę, a bez notki w ogóle tej książki nie zapamiętam. Poprawka ja chcę o niej zapomnieć!
Teraz kończę "Nieszczelną sieć", a w tle leci sobie nowe  30 second to Mars. Czasem zastanawiam się, czy Leto przypadkiem nie podpisał jakiegoś kontraktu z diabłem. Ten facet jest niemoliwy pd każdym względem.

4 komentarze:

  1. Tak czytam o czym jest fabuła tej książki... i zwątpiłam. Kto ma pomysł i pieniądze żeby coś takiego wydać i jeszcze na j. polski tłumaczyć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam bladego pojęcia, ale wydawca chyba liczył na równie spektakularny sukces jak z "Dziennikami Bridget Jones".

      Usuń
  2. Czytałam tę książkę lata temu i kompletnie jej nie pamiętam! Musiała być słabiutka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest słabiutka, najsłabsza ze wszystkich jakie czytałam w tym roku.

      Usuń