wtorek, 18 czerwca 2013

Cotton Malone na tropie, czyli Steve Berry i "Grobowiec cesarza"

Kiedy czytałam pierwszy rozdział książki Steva Berry pierwsze, co mi przyszło na myśl to Indiana Jones. Szaleńczy pościg za głównymi bohaterami i absurdalnie oklepana, niebezpieczna scena przechodzenia przez rozpadający się drewniany most linowy. Brakowało tylko bicza i kapelusza. Nie żeby było to coś złego, wręcz przeciwnie! To właśnie stanowi cały urok książek awanturniczo-przygodowych. Bo po przeczytaniu wspomnianego rozdziału i opisu z okładki właśnie do tego gatunku zaklasyfikowałam "Grobowiec cesarza". Jednak im dalej w las tym więcej drzew, a książka okazała się być o wiele poważniejsza niż wydawało się na początku.
Na samym początku mamy krótką retrospekcję, która kończy się tragicznie. Towarzysząca Malonowi kobieta spada w przepaść ze wspomnianego mostu linowego i wpada do rwącego górskiego strumienia. Pojawia się pytanie jak nasz bohater wpakował się w taką aferę, że ścigał go wojskowy helikopter? Na to pytanie odpowiadają nam kolejne rozdziały, w których razem z głównymi bohaterami wpadamy w spisek za spiskiem i do samego końca nie jesteśmy pewni kto tak naprawdę stoi po tej właściwej stronie.
Cassiopea Vitt w całą tę aferę wplątała się, gdy chciała pomóc rosyjskiemu geologowi Lwowi Sokołowowi, który mieszka w Chinach odnaleźć porwanego syna. Szukała ona lampy w kształcie nietypowego smoka, która miała być kluczem do rozwiązania pewnej zagadki i przy okazji umożliwić odzyskanie zrozpaczonym rodzicom dziecka, ale wszystko się komplikuje. Kobieta chowa lampę i po tym jak ją złapano wciąga w to swojego przyjaciela, który nie wie o co może chodzić. Cotton Malone były agent służb specjalnych, który jest obecnie na emeryturze i prowadzi w Kopenhadze księgarnię stara się pomóc kobiecie. Stara się dowiedzieć o co może chodzić i tym sposobem tak jakby wraca z emerytury, ponieważ do akcji wkraczają wywiady amerykański i rosyjski. Obu służbom zależy na odnalezieniu lub zabiu (niepotrzebne skreślić) naukowca, który bada zjawisko mogące się okazać niebezpieczne, a przy okazji wpłynąć trochę na sytuację polityczną w Chinach.
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze najemnik Victor Tomas, który teoretycznie współpracuje z Chińczykami, a dokładniej z Karlem Tangiem (wiceprzewodniczący) oraz Rosjanami. Malone nie jest zadowolony z takiej współpracy z kilku powodów: nie ufa temu człowiekowi, nie potrafi do końca powiedzieć po czyjej on stoi stronie, bo często wpadają przez niego w kłopoty oraz podświadomie wie, że czują to samo do panny Vitt.
Kolejną odsłoną jest sytuacja polityczna w Chinach i gra jaką prowadzą między sobą Karl Tang i jego oponent Ni Yong. Obaj mężczyźni są potencjalnymi następcami obecnego prezydenta, który coraz bardziej podupada na zdrowi. Każdy z nich ma też inną wizję prowadzenia państwa. Pierwszy w duchu całkowitego legalizmu (rządy twardej ręki) i dąży do celu nie zważając na nic i nikogo. Drugi skłania się bardziej w stronę filozofii konfucjańskiej i elementom demokracji, ale nie jest też do końca świadom co zamierza jego przeciwnik. Do tej rozgrywki wtrąca się też co chwilę tajemnicze bractwo Ba, którego korzenie sięgają jeszcze czasów pierwszego cesarza. Przywódca tego bractwa eunuchów Pau Wen też wydaje się być kimś w rodzaju podwójnego agenta i nigdy nie wiadomo po czyjej stronie stanie. Odpowiednio do sytuacji pomaga jednemu albo drugiemu z potencjalnych następców prezydenta, a Malona i Vitt traktuje jak pionki, które umożliwiają mu zrealizowanie celu.
Wszystko to jest mocno osadzone i wzbogacone historią Chin od samych początków istnienia państwa, aż
do masakry na placu Tiananmen w 1989 roku. Mamy dokładną charakterystykę stanu państwa i obraz rewolucji, którą przeprowadził Mao oraz tego co było po niej. Natomiast głównym wątkiem z historii starożytnej jaki przeplata się przez całą książkę od samego początku jest cesarz Qin Shi i jego grobowiec otoczony armią z terakoty uznawany za jeden z cudów świata.
Książka jest pełna niespodziewanych zwrotów akcji, zdrad i wyznań. Trzyma w napięciu do ostatniej strony, nie da się jej odłożyć i spokojnie zająć czymś innym. Steve Berry serwuje nam dużą dawkę wiedzy historycznej, ale w taki sposób, że pozwala ona na zrozumienie tego, co się aktualnie dzieje i nie wyhamowuje zbytnio akcji. Czasem zdarza się, że porządna garść faktów historycznych powoduje jeszcze jej przyspieszenie. Także klimat miejsc, w których znajdują się bohaterowie jest świetnie odtworzony.
Sami bohaterowie są bardzo ciekawi. Bo choć Malone, Vitt i spółka są dość schematyczni, to już cała reszta jest nietypowa i dodatkowo z zupełnie innego kręgu kulturowego, co też podniosło autorowi poprzeczkę. Ni Yong, Pau Wen i Karl Tang to świetnie zbudowane postacie pod niemal każdym względem, co sprawia, że nie sposób przejść obok nich obojętnie, a często rozgryźć ich zamiary.
Od strony historycznej nie mam nic do zarzucenie i podziwiam nawet wyobraźnie autora, który pokusił się na stworzenie obrazu wnętrza cesarskiego grobowca oraz wszystkich możliwych artefaktów w nim złożonych. Przez to jeszcze bardziej chciałabym go zobaczyć i zastanawiam się, czy kiedykolwiek będzie możliwe otwarcie tego grobowca. Moje obawy się nie spełniły!
Pisarz wysnuł też jeszcze jedną ciekawą teorię, z którą wywołuje sporo dyskusji. Jest to ropa abiotyczna, czyli taka która nie powstaje ze szczątków organicznych i jest odnawialna. Wyniki badań i teorię na ten temat opublikowano nawet w Science, więc jest coś na rzecz.
Książka też porusza kilka ważnych społecznych tematów. Jednym z nich jest fakt, że w wyniku regulacji jakie narzuca państwo na chińskich obywateli (tylko jedno dziecko) kwitnie handel dziećmi, a konkretniej chłopcami. Dzieci są porywane i sprzedawane, a państwo zamiata ten problem pod dywan i udaje, że go nie ma. Temat trudny i warto zwrócić na niego uwagę.
Książkę mimo sporych gabarytów czyta się bardzo szybko. Mimo nagromadzenia różnych wątków, zdrad, forteli i kłopotów nie gubiłam się. Z wielką chęcią sięgnę po inne książki tego autora i mam nadzieję, że będą równie dobre jak "Grobowiec cesarza", który bardzo polecam, choć z Indianą Jonsem nie ma on za wiele wspólnego. Jest to naprawdę świetny thriller historyczny, w którym autor wybrnął z trudnego tematu.


Źródła ilustracji:
zdjęcia pochodzą z moich prywatnych zbiorów z wystawy Armii Terakotowej w 2007 w CH Silesia

2 komentarze: