środa, 30 lipca 2014

La Belle et la Bete

No i znów siadam wieczorem do komputera, ale po raz kolejny zamiast skupić się na pracy myślami błądzę gdzieś indziej. Tym razem wycieczkę po niebieskich obłokach zafundowali mi Francuzi i jedna z piękniejszych baśni jakie znam, czyli "Piękna i Bestia". Po za tym słonko na rybach dało mi się troszkę we znaki, więc miałam pełne prawo odpłynąć gdzieś do baśniowej Francji.
Większość z nas zna te historię pewnie w wersji disnejowskiej i choć jak wiadomo nie jest to może jej najwierniejsze przedstawienie to sens pozostaje ten sam. Wersja reżysera Christopha Gansa również nie jest idealnym odwzorowaniem tej opowieści jednak jest już bliższa oryginałowi, bo ojciec Belli nie jest szalonym wynalazcą, a zubożałym kupcem, nie ma też durnego Gastona, który chce zmusić piękną dziewczynę do ślubu przez szantaż.
Opowieść zaczyna się jak w większości ekranizacji baśni. Kobieta opowiada dzieciom na dobranoc historię, w którą na początku wplatane są pojedyncze Rok obrazy, by później całkowicie przenieść się do roku 1720, w którym faktycznie wszystko się dzieje.
Po zatonięciu statków bogatego kupca. Ojciec wraz z sześciorgiem dzieci musi przenieść się do domku na wieś. Każde z szóstki dzieci przeżywa to na swój sposób i jedynie najmłodsza Belle koniec końców znajduje w tej sytuacji jakieś pozytywne aspekty. Kiedy pojawia się możliwość odzyskania majątku ojciec wraca do miasta chcąc odzyskać własność, a przy okazji spełnić marzenia córek, które zażyczyły sobie sukien, szali i innych skarbów. Jednak, gdy okazuje się, że powrót do dawnej świetności jest niemożliwy z powodu nierozsądnego podpisania weksli i musi uciekać, gdyż dowiedział się o długach najstarszego syna wraca do domu z niczym. Po drodze gubi się w lesie i trafia do zamku Bestii, gdzie otrzymuje wszystko z listy dwójki córek. Kiedy ma wracać zatrzymuje się by z ogrodu ukraść różę dla ukochanej Belli. Bestia przyłapuje go na tym i daje mu jeden dzień na pożegnanie się z rodziną, po tym czasie ma wrócić by zginąć za kradzież kwiatu. Belle nie chce się na to zgodzić i postanawia poświęcić siebie. Na miejscu okazuje się, że to nie śmierć ją czeka, a życie na zamku w towarzystwie dziwnego gospodarza, którego widuje tylko wieczorami. Bestia zaczyna ją co raz bardziej intrygować, na dodatek potrafi mu brutalnie wygarnąć co myśli o jego zachowaniu i czasem człowiek zastanawia się kto tu faktycznie jest bestią. Po za tym jest wątek, który uwielbiam w tej opowieści, czyli poznawanie zaklętego księcia przez sny.
Film jest bardzo ładny, można się nawet pokusić o stwierdzenie, że jest piękny wizualnie. Obrazy, ujęcia i efekty specjalne są niesamowite i tak dobrane, żeby nadać wszystkiemu mocno baśniowy klimat. Czułam się trochę tak jakbym przerzucała kolejne strony książki z niesamowitymi ilustracjami. Aktorzy też wypadli bardzo dobrze. Léa Seydoux spisała się bardzo dobrze i pokazała taką Belle, przy której ta z Disneya może się schować. Uparta, wyszczekana, ciekawska, a przy tym delikatna kobietka, która potrafi być dobra dla całego świata. Vincent Cassel również nie ustępował pola swojej filmowej partnerce. Zarówno grając księcia, który nie potrafił gany swoją rządzą zdobycia łani dotrzymać przyrzeczenia złożonego żonie oraz grając Bestie, która musi sprawić, że Belle go pokocha takim jakim jest, choć pewnie wolałaby od niego uciec jak najdalej potrafi.
Niestety jest w tym filmie jeden spory minus. Historia kończy się zbyt szybko i wygląda to troszkę tak jakby
reżyser został zmuszony do wycięcia sporej części środka. Przez to miałam wrażenie, że Belle zakochuje się w Bestii troszkę z niczego. Szkoda, bo mogło to potrwać troszkę dłużej i na pewno nie byłoby to ze szkodą dla oglądającego (ciekawe, czy mają jakąś wersje reżyserską, czy taki bonusy to tylko u Jacksona).
Nie mogę zapomnieć o jeszcze jednej i chyba dla mnie najważniejszej rzeczy! Film jest po francusku! Naprawdę nie mogło być lepiej. Piękne obrazy i piękny język, po prostu się rozpłynęłam od pierwszych słów, które padły podczas filmu. W takich momentach zaczynam tęsknić i rozpaczać nad tym, że nie mam z kim rozmawiać w tym pięknym języku. I dziwię się sobie, że był okres, w którym narzekałam, że muszę się go uczyć, a teraz  je suis enchante...
Film polecam i dużym, i małym, bo to naprawdę pięknie zmontowana historia, w której nie ma tylu dziwacznych bohaterów, a jest magia w najczystszej postaci. Z pięknymi obrazami, cudowną muzyką i jedną z moich najukochańszych historii.




Źródła ilustracji:
http://www.filmweb.pl/film/La+Belle+%26+la+b%C3%AAte-2014-656677/photos/473670

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz