Rzadko oglądam polskie filmy, jeszcze rzadziej chodzę na nie do kina. Staram się wybrać coś bardziej z mojej nieco szalonej kreskówkowej mentalności i kiedy w pierwszym momencie koleżanka zaproponowała wypad na "Krainę Lodu" byłam jak najbardziej za. Niestety kina puszczają bajki w jakichś takich dzikich godzinach, że nie dałyśmy rady. W końcu padło na "Jacka Stronga". Przeczytałam kilka recenzji, parę dziwacznych rozmów na forach, a nawet
małą burzę o to jak faktycznie odnosić się do postaci pułkownika
Kuklińskiego (no bo jak tu zrobić bohatera narodowego ze szpiega), ale szłam na niego bez jakiegoś większego entuzjazmu spodziewając się kolejnego filmu ze źle rozumianą "misją". Po za tym zdarzyło mi się przeczytać parę sensownych recenzji, a w kinie mocno się rozczarować ("Śluby panieńskie" były koszmarne!).
Z jednej strony jest to film typowo historyczny jeśli można tak powiedzieć. Opowiada o tym jak Ryszard Kukliński oficer wojska polskiego rozczarowany i przerażony tym, co się dzieje w Polsce oraz innych krajach, które znalazły się pod znacznymi wpływami ZSRR, decyduje się nawiązać współpracę ze Stanami Zjednoczonymi. Postanawia zostać szpiegiem mimo iż doskonale zdaje sobie sprawę z tego jakie mogą być konsekwencje, gdy jego zdrada wyjdzie na jaw. Jednocześnie nie chce pozostać bierny na to, co się dzieje i uznaje to za najlepszą drogę do tego, by ukrócić w jakiś sposób zapędy sowietów.
Z drugiej strony jest to całkiem dobry kawałek kina sensacyjnego oraz psychologicznego. Film w niektórych momentach naprawdę przyprawiał o szybsze bicie serca, choć nie były to sceny rodem z filmów o Bondzie. Dodatkowo reżyser świetnie wie jak zagrać na emocjach widza i z pełną premedytacją to wykorzystuje.
O samej historii mówić nie będę. Okres Zimnej Wojny to nie moja bajka (chyba, że ktoś będzie pytać o okręty podwodne, a w szczególności klasę Typhoon). Na historii w szkole też nie porusza się tego tematu, a w sumie może by warto, bo postać i okoliczności są bardzo ciekawe i pewnie nie jeden młody człowiek bardziej by się tym przedmiotem zainteresował. Natomiast o całej reszcie mogę powiedzieć słówko.
Nie będę pewnie pierwsza, gdy pochwalę Marcina Dorocińskiego. Wykreował postać, która jest bardzo prawdziwa i niejednoznaczna, a nie jak to się często w polskich filmach poświęconych historii dzieje wybielona i bez skazy. Jego Ryszard Kukliński jest rozdarty pomiędzy poczuciem obowiązku i lojalności (bądź, co bądź przysięga wojskowa obowiązuje), a swoimi przekonaniami i przeczuciami, które mówią mu, że z całej tej historycznej zawieruchy może nie wyniknąć nic dobrego. Bohater ten jednak nie opiera się tylko na przeczuciach, ale wykorzystuje też swoje umiejętności analityczne i strategiczne. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego jak bardzo niebezpieczną grę podejmuje (wie do czego jest zdolny jego przyjaciel Sasza Iwanow) i ponosi wszystkie tego konsekwencje. Łącznie z podejrzeniami żony o romans i niemożliwości wyjaśnienia starszemu synowi, że tak naprawdę stawia się systemowi. Dorociński świetnie sobie z tą pełną sprzeczności postacią i towarzyszącymi jej obciążeniami poradził. Jedni Jacka Stronga pokochają jako wojownika o wolność, inni znienawidzą jako zdrajcę, ale na pewno nikt nie przejdzie koło jego postaci obojętnie.
Na uwagę też zasługuje postać wspomnianego Saszy Iwanowa, którą stworzył Dimitri Bilov. Z jednej strony jest to przyjaciel Kuklińskiego, ale z drugiej strony osoba skrajnie niebezpieczna. Potrafi on z zimną krwią kazać wrzucić człowieka żywcem do pieca hutniczego, a jednocześnie stać się serdecznym przyjacielem. Bilov odegrał to świetnie. Miał w sobie coś z rekina.
Cała reszta obsady też się świetnie spisała chociaż na tle tych dwóch wydają się być nieco blade, a czasem komiczne (Zamachowski i Baka zagrali to jednak z wdziękiem). Te dwie wspomniane role zapadły w pamięć najbardziej. Miotający się między różnymi sprzecznymi uczuciami Kukliński Dorocińskiego oraz bezduszny sadysta Iwanow Bilova.
Kolejnym argumentem przemawiającym na korzyść filmu Pasikowskiego są scenografie i kostiumy świetnie oddawały klimat tamtych czasów.
Dialogi w niektórych momentach były nieco zbyt patetyczne, no ale w takim filmie raczej się tego nie uniknie. W końcu Kukliński robił to wszystko dla dobra ojczyzny i nie czarujmy się nieco patosu musiało być.
Na szczęście w filmie nie było zbyt wielu przestoi i rozciągania czasu. Kiedy potrzebne były chwile na refleksje to były, ale też pojawiały się sceny przyprawiające o żywsze bicie serca. Chociażby ta brawurowa ucieczka i trzymanie widza w napięciu aż do opuszczenia rogatek przejścia granicznego.
Po wyjściu z kina byłam pozytywnie zaskoczona. "Jack Strong" to film ze świetnym scenariuszem, genialnym głównym bohaterem i trzymający poziom od początku do końca. Naprawdę warto wybrać się na niego do kina, a o tym, że warto tym bardziej świadczy fakt, że ku mojemu zaskoczeniu na sali było całkiem sporo ludzi.
Ach! Nie byłabym sobą, gdybym o tym nie powiedziała. W paru miejscach, gdy bohaterowie rozmawiali po angielsku napisy nie zgadzały się z tym co faktycznie było mówione, ale to może jakieś niedopatrzenie przy montażu i raczej nikt na to uwagi nie zwróci.
Źródło ilustracji:
http://1.fwcdn.pl/po/39/46/673946/7590149.3.jpg
Z jednej strony jest to film typowo historyczny jeśli można tak powiedzieć. Opowiada o tym jak Ryszard Kukliński oficer wojska polskiego rozczarowany i przerażony tym, co się dzieje w Polsce oraz innych krajach, które znalazły się pod znacznymi wpływami ZSRR, decyduje się nawiązać współpracę ze Stanami Zjednoczonymi. Postanawia zostać szpiegiem mimo iż doskonale zdaje sobie sprawę z tego jakie mogą być konsekwencje, gdy jego zdrada wyjdzie na jaw. Jednocześnie nie chce pozostać bierny na to, co się dzieje i uznaje to za najlepszą drogę do tego, by ukrócić w jakiś sposób zapędy sowietów.
Z drugiej strony jest to całkiem dobry kawałek kina sensacyjnego oraz psychologicznego. Film w niektórych momentach naprawdę przyprawiał o szybsze bicie serca, choć nie były to sceny rodem z filmów o Bondzie. Dodatkowo reżyser świetnie wie jak zagrać na emocjach widza i z pełną premedytacją to wykorzystuje.
O samej historii mówić nie będę. Okres Zimnej Wojny to nie moja bajka (chyba, że ktoś będzie pytać o okręty podwodne, a w szczególności klasę Typhoon). Na historii w szkole też nie porusza się tego tematu, a w sumie może by warto, bo postać i okoliczności są bardzo ciekawe i pewnie nie jeden młody człowiek bardziej by się tym przedmiotem zainteresował. Natomiast o całej reszcie mogę powiedzieć słówko.
Nie będę pewnie pierwsza, gdy pochwalę Marcina Dorocińskiego. Wykreował postać, która jest bardzo prawdziwa i niejednoznaczna, a nie jak to się często w polskich filmach poświęconych historii dzieje wybielona i bez skazy. Jego Ryszard Kukliński jest rozdarty pomiędzy poczuciem obowiązku i lojalności (bądź, co bądź przysięga wojskowa obowiązuje), a swoimi przekonaniami i przeczuciami, które mówią mu, że z całej tej historycznej zawieruchy może nie wyniknąć nic dobrego. Bohater ten jednak nie opiera się tylko na przeczuciach, ale wykorzystuje też swoje umiejętności analityczne i strategiczne. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego jak bardzo niebezpieczną grę podejmuje (wie do czego jest zdolny jego przyjaciel Sasza Iwanow) i ponosi wszystkie tego konsekwencje. Łącznie z podejrzeniami żony o romans i niemożliwości wyjaśnienia starszemu synowi, że tak naprawdę stawia się systemowi. Dorociński świetnie sobie z tą pełną sprzeczności postacią i towarzyszącymi jej obciążeniami poradził. Jedni Jacka Stronga pokochają jako wojownika o wolność, inni znienawidzą jako zdrajcę, ale na pewno nikt nie przejdzie koło jego postaci obojętnie.
Na uwagę też zasługuje postać wspomnianego Saszy Iwanowa, którą stworzył Dimitri Bilov. Z jednej strony jest to przyjaciel Kuklińskiego, ale z drugiej strony osoba skrajnie niebezpieczna. Potrafi on z zimną krwią kazać wrzucić człowieka żywcem do pieca hutniczego, a jednocześnie stać się serdecznym przyjacielem. Bilov odegrał to świetnie. Miał w sobie coś z rekina.
Cała reszta obsady też się świetnie spisała chociaż na tle tych dwóch wydają się być nieco blade, a czasem komiczne (Zamachowski i Baka zagrali to jednak z wdziękiem). Te dwie wspomniane role zapadły w pamięć najbardziej. Miotający się między różnymi sprzecznymi uczuciami Kukliński Dorocińskiego oraz bezduszny sadysta Iwanow Bilova.
Kolejnym argumentem przemawiającym na korzyść filmu Pasikowskiego są scenografie i kostiumy świetnie oddawały klimat tamtych czasów.
Dialogi w niektórych momentach były nieco zbyt patetyczne, no ale w takim filmie raczej się tego nie uniknie. W końcu Kukliński robił to wszystko dla dobra ojczyzny i nie czarujmy się nieco patosu musiało być.
Na szczęście w filmie nie było zbyt wielu przestoi i rozciągania czasu. Kiedy potrzebne były chwile na refleksje to były, ale też pojawiały się sceny przyprawiające o żywsze bicie serca. Chociażby ta brawurowa ucieczka i trzymanie widza w napięciu aż do opuszczenia rogatek przejścia granicznego.
Po wyjściu z kina byłam pozytywnie zaskoczona. "Jack Strong" to film ze świetnym scenariuszem, genialnym głównym bohaterem i trzymający poziom od początku do końca. Naprawdę warto wybrać się na niego do kina, a o tym, że warto tym bardziej świadczy fakt, że ku mojemu zaskoczeniu na sali było całkiem sporo ludzi.
Ach! Nie byłabym sobą, gdybym o tym nie powiedziała. W paru miejscach, gdy bohaterowie rozmawiali po angielsku napisy nie zgadzały się z tym co faktycznie było mówione, ale to może jakieś niedopatrzenie przy montażu i raczej nikt na to uwagi nie zwróci.
Źródło ilustracji:
http://1.fwcdn.pl/po/39/46/673946/7590149.3.jpg
Zapewne kiedyś ten film obejrzę, ale do kina jednak się nie wybiorę. Nie przepadam za polskim kinem, więc wolę nie ryzykować seansu. Ale, jeśli "Jack Strong" jest wyjątkiem, to myślę, że zerknę jak będzie emitowany w telewizji :)
OdpowiedzUsuńJa bym się telewizji bała, po TVP z całą pewnością zrobi z tego gniotowaty serial o.0
UsuńMyślisz, że serial? Dobra, to będę polować na płytę DVD dołączoną do jakiejś gazety :P
UsuńNo oni mają takie zapędy...
UsuńMyślę, że w przyszłości na pewno obejrzę ten film. Uważam, że jest to historia którą warto poznać :)
OdpowiedzUsuńTo historia z gatunku, który powinien być omawiany w szkole. Film polecam, bardzo mi się podobał
Usuń