niedziela, 20 kwietnia 2014

Pod ulicami Londynu

Mój internetowy spiśnik przeczytanych książek trochę zarósł kurzem, ale to nie znaczy, że nic nie czytałam. Między jednym artykułem, przygotowaniem ćwiczeń i załatwianiem szkolenia w Lublinie było jeszcze 90 minut jazdy autobusem dziennie, więc książki odłogiem nie leżały, choć nie było ich dużo. Całe trzy "Nigdzie bądź", "Solaris" i "Rzeka zimna", a w miedzy czasie przygrywał Sabaton, o którym przypomniał mi wywiad wysłuchany w Antyradiu. Potem tradycyjnie były Misteria Kalwaryjskie bez, których sobie nie potrafię już Wielkanocy wyobrazić. Dlatego teraz łapiąc oddech między śniadaniem, a odwiedzinami u babci wypadałoby w końcu coś napisać i bloga odkurzyć. Dlatego zacznę może po kolei od Neila Gaimana, który trochę się już w mojej głowie uleżał (w przeciwieństwie do Lema, którego dalej trawię, ale w tym przypadku to akurat dobrze).
Za każdym razem biorę do ręki książki Gaimana to mam wrażenie, że za chwilę otworzę uwspółcześnioną wersję baśni braci Grimm. W jego książkach jest wszystko czego można wymagać od baśni, nawet tych uwspółcześnionych. Dlatego z ogromną przyjemnością dorwałam się wreszcie do swojego egzemplarza "Nigdziebadź", który już od dłuższego czasu leżał na biurku, uśmiechając się i kusząc na wszystkie możliwe sposoby.
Richard Mayhew wpakował się w kłopoty chcąc być dobrym samarytaninem. Pomógł rannej dziewczynie nie zważając na nic i nikogo. A kiedy okazało się, że nagle przestał istnieć w świadomości otaczających go ludzi postanowił odnaleźć przyczynę swoich kłopotów, czyli Drzwi, ale żeby ją znaleźć musi zejść do Londynu Pod, gdzie są ludzie i stwory, o których słyszy się w miejskich legendach. Richard jest zły na Drzwi, która doskonale wiedziała co się stanie z jej wybawicielem i nie ostrzegła go. Młody mężczyzna wyrwany ze swojego idealnie przeciętnego życia zaczyna poszukiwanie dziewczyny i utraconego życia, przez co pakuje się w awanturę, w której dominującymi szwarc charakterami są Pan Croup i Pan Vandermar, którzy na zlecenie zleceniodawcy wymordowali rodzinę Drzwi, a teraz nie przebierając w środkach szukają jej. A kiedyś stara kobieta przepowiedziała mu, że ma unikać drzwi...
Jest to opowieść w typowo gaimanowskim stylu, choć jej pierwowzorem był scenariusz miniserialu, do którego scenariusz z resztą napisał Gaiman. Opowieść jest mroczna i pełna wyjątkowo nieprzyjemnych rzeczy, które mogą powodować mdłości. Bohaterowie muszą się zmierzyć ze swoim losem i w tym celu jak w każdej powieści drogi wyruszają na wyprawę. Każdy ma w tej wyprawie swój cel: Richard - chce odzyskać utracone życie, Drzwi - dowiedzieć się kto i dlaczego zabił jej rodzinę, a może nawet ich pomścić, Łowczyni wynajęta do ochrony Drzwi - chce pokonać Bestię z Londynu Pod, Markiz de Carabas - spłaca dawny dług. Do tego wszystkiego dochodzą dziwnie znajomi Croup i Vandermar, którzy przypominają Pana Szpilę i Pana Tulipana (albo odwrotnie). A motorem napędowym tej nieoczekiwanej wyprawy jest anioł Islington, który obiecał Richardowi i Drzwi pomoc, pod warunkiem, że przyniosą mu pewien klucz.
Poznajemy życie w Londynie Pod i jego dziwacznych mieszkańców, którzy nie zawsze okazują się tym za kogo się podają i nie zawsze okazują się należeć do naszych czasów. Mimo tego, że przez większość czasu wszystko rozgrywa się w mrocznych kanałach i podziemiach to powieść jest niesamowicie barwna. Jest też pełno sytuacji, w których obgryzać można palce ze strachu lub śmiać się np. gdy Richard pierwszy raz trafia na targ w Harrodsie.
Z drugiej strony też obserwujemy jak zmienia się sam Richard. Z przeciętniaka przeobraża się w bohatera, który jest w stanie pokonać nie tylko atakujących z zewnątrz, ale przede wszystkim własne demony i w końcu odkryć swoje przeznaczenie.
Książka świetna i warta przeczytania nie tylko przez miłośników fantasy, ale wszystkich innych. Mimo, że jest to adaptacja serialowego scenariusza to jest to naprawdę kawał dobrej roboty i gdyby mi ktoś nie powiedział, że był taki film to myślałabym, że jest odwrotnie. Bohaterowie są bardzo prawdziwi, chociaż kompletnie nierealni (no może po za Richardem), a ich przygody i rozważania są bardzo intrygujące, a czasem przerażająco podobne do moich własnych odczuć.
Co tu dużo mówić. Gaiman jest mistrzem swojego gatunku i wszystko, co wyszło spod jego pióra, a co do tej pory miałam okazje przeczytać było genialne. Polecam z całego serca.
A z okazji Świąt Wielkanocnych wszystkim życzę:


P.S.
Co do okładki mojego wydania, to była troszkę irytująca, bo cały czas w pierwszym odruchu obracałam ją do góry nogami ;)



Źródła ilustracji:
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEicdeKD-gKVN1Rm6S9kJRrME-eabwOVrLfHwnIPmXpfx4UHnTWQNYFLyZ-xY1o5DDZkIpfsQuTC638tkdBeBnwQPvwraDjvlp-7glW2TRIXcBrjdl3Vv5fgH1OGWbT_wtGZJSZ0vHKBr5w/s1600/nigdziebadz.jpg
http://mgok.bobolice.pl/wp-content/uploads/2012/04/weso%C5%82ych-%C5%9Bwiat.jpg

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Zachęcam! Gaiman pisze naprawdę świetnie i do tego tak baśniowo w moim odczuciu

      Usuń
  2. Tego pana nic nie czytałam (kolejny wstyd). Tylko zastanawiam się czy ma sens wypożyczanie teraz książek, bo czasu wolnego będzie u mnie jak na lekarstwo (i się cieszę).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tam od razu wstyd. Po prostu się nie minęliście w bibliotece :D
      Hmmm... Jak się ma dobre układy z panią w bibliotece to może warto i chociaż ze stronę dziennie ;)

      Usuń