sobota, 7 grudnia 2013

Uśpienie

Do polskich autorów podchodzę ostatnio z dużym dystansem, ponieważ kilka razy sparzyłam się dość poważnie. Dlatego sama pewnie książki Marty Zaborowskiej bym nie wzięła, tym bardziej, że to dopiero debiutująca pisarka. Jednak pani z biblioteki bardzo polecała. Zabrałam za "Uśpienie" i nie żałuję, choć mam kilka dość poważnych zastrzeżeń, ale o tym za chwilę.
Z podwarszawkiej kliniki psychiatrycznej ucieka groźny psychopata, na którym wiszą oskarżenia o bezczeszczenie zwłok, a dodatkowo pewna rodzina oskarża go o zamordowanie syna. Lokalna policja sobie z tym nie radzi, więc ściągają posiłki w postaci młodej, ale dość znanej pani detektyw Julii Krawiec. Pytanie, które by się mogło nasunąć, czemu świetna policjantka zgadza się wyjechać i pomóc im w śledztwie. Okazuje się, że bezkompromisowa detektyw ma poważne problemy z alkoholem, dodatkowo nie potrafi się dogadać z byłym mężem, a swoje problemy, pracę stawia ponad córkę Sylwię, która zaczyna dość poważnie chorować. Komisarz znając jednak dorobek dziewczyny postanawia dać jej jeszcze jedną szansę, która ta stara się skwapliwie wykorzystać. Zaczyna prowadzić wyjątkowo skomplikowane śledztwo, w którym okazuje się, że nic nie jest takie jakie wydawało się na pierwszy rzut oka. Żeby tego było mało w tle pojawia się malusieńki wątek romantyczny z ordynatorem szpitala w tle. Doktor Artur Maciejewski bawi się domorosłego detektywa i pomaga Julii Krawiec.
Tak to wygląda w telegraficznym skrócie. Książka jest przemyślana i świetnie napisana. Autorka raz za razem wprowadza swoich bohaterów i czytelnika w błąd. I tak na dobrą sprawę każdy kogo podejrzewamy może być mordercą, ale takiego zakończenia raczej się nie spodziewałam. Akcja pędzi swoim rytmem, czasem szalonym (zwłaszcza pod koniec), a czasem spokojnym. Krąży wokół różnych wątków, które w końcu udaje się zebrać, powiązać i wyjaśnić. Nie było żadnych pominiętych wątków, a jeśli już jakiś nie był zakończony to bardzo łatwo można się było domyślić jego rozwiązania.
Postacie... No i tu właśnie miałam sporo zarzutów. Artur Maciejewski postać wręcz irytująco kryształowa, która wypomina Julii jej błędy i starająca się ją moralizować. Julia też nie lepsza. Kobieta do tego stopnia zafiksowana na swojej pracy, że nie bierze pod uwagę dobra dziecka i je zaniedbuje. Zapomina o wizycie u lekarza, zapomina odebrać wyników, obiecuje córce, że spędzi z nią troszkę czasu, a gna do roboty, chcąc udowodnić facetom, że jest lepsza od nich. Gdy jej mała Sylwia zaginęła woli sięgnąć po wódkę i prochy zamiast jak zapewnia całe otoczenie wziąć sprawy w swoje ręce. Bagatelizuje telefon od kolegi z pracy, który mówi, że zgłosił się dzieciak, który mówi, że w jakimś opuszczonym domu jest uwięziona dziewczynka. Dopiero później zaczyna szaleć i szukać zaginionego raportu. Jedyną postacią, która tak naprawdę przypadła mi do gustu nie wiadomo dlaczego jest pojawiający się okazjonalnie Witebski.
Wiem, że popularny jest w kryminałach motyw genialnego policjanta/policjantki z problemami, ale przyznam się szczerze, że zaczyna on mi już bokiem wychodzić. A współpraca cywila z policją, gdzie cywil pełni rolę kogoś w rodzaju asystenta przy śledztwie też jest irytująca. Nie wiem, może muszę dać szansę bohaterce i dać jej się rozwinąć w następnej powieści, którą Marta Zaborowska zgodnie z tym, co jest napisane na plecach książki ma napisać.
Jest to bardzo dobry debiut. Książka ma ciekawą i intrygującą fabułę naszpikowaną zagadkami. Szkoda tylko, że główna bohaterka doprowadzała mnie do szału.

Książka bierze udział w wyzwaniu: Czytamy polecone książki




Źródło ilustracji
culture.pl

7 komentarzy:

  1. Ciekawe, na kim z polskich autorów zdarzyło Ci się sparzyć. Jeśli byłabyś zainteresowana nową pozycja polskiej prozy, to zapraszam na akcję "Wędrująca książka" do mnie na bloga - więcej szczegółów tutaj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatni nagrabił sobie u mnie Krajewski z "Eryniami", chociaż po drodze kilka fajnych książek, to mimo wszystko niesmak pozostał.

      Usuń
  2. Słyszałam już, że to bardzo dobra książka, więc też mam zamiar ją przeczytać. Nie dziwię Ci się jednak, że główna bohaterka nie wzbudziła sympatii. Podejrzewam, że też będzie mnie irytować. Zgadzam się też, że detektyw z problemami już się znudził. Niech któryś wreszcie wiedzie szczęśliwe życie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie czekaj tylko sięgaj po książkę. Popieram! Namnożyło się tych nieszczęśliwców tyle, że wydaje się iż żaden policjant nie może mieć szczęśliwego życia.

      Usuń
    2. Słyszałam, że w książkach Wiktora Hagena jest detektyw, który ma zwyczajną rodzinę i raczej szczęśliwe życie, ale nie czytałam jeszcze, więc nie gwarantuje, że tak jest ;)

      Usuń
    3. No to muszę sie rozejrzeć, bo Wallander może być tylko jeden ;)

      Usuń
  3. jak fajna fabuła to znowu bohaterzy nie do końca pasuje...też tak czasem mam Książka dodana do wyzwania Czytamy polecane książki. Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń