niedziela, 8 grudnia 2013

O studentach, zbiorowym mózgu stułbi i płci mózgu słów kilka

Tak mnie naszło ostatnio żeby opisać coś z mojego podwórka, a inspiracją była grupa którą wzięłam od koleżanki na zastępstwo. 
Wiadomo, studenci jak studenci. Jedni się uczą, drudzy nie, ale tamta grupka to był istny koszmar i moja całkowita porażka. Sama jeszcze niedawno byłam po stronie ocenianej, więc ktoś może mi zarzucić, że sodówka mi uderzyła do głowy i szaleję, że zapomniałam jak to jest. Nie wiem, może jestem nad ambitna, ale naprawdę staram się nie uprzykrzać nikomu życia. Niestety piątkowe zajęcia z fizjologii dały mi mocno w kość.
O tym, że będą to koszmarne cztery godziny (żeby nie było 45 minutowe) ostrzegała mnie już koleżanka przez telefon. Grupa, która zamiast ucieszyć się, że nie będzie kartkówki, bo mają zastępstwo zrobiła takie miny jakby im ktoś co najmniej krzywdę zrobił. Co mnie zdziwiło bo podczas omawiania tematu nie potrafili (lub nie chcieli) odpowiedzieć na najprostsze pytanie. Przy części praktycznej mieli się podzielić zadaniami, po czym każdy miał omówić swoje ćwiczenia i na podstawie tego napisać na następny tydzień sprawozdanie. O tym, co się działo i jak prawie 3/4 próbek omal nie wylądowało na ścianie, bo ktoś nie pomyślał i bezmyślnie wlał do probówki cały roztwór, a potem zaczął podgrzewać opowiadać nie będę. Takich kwiatków z jednych ćwiczeń byłoby na kilkanaście stron. Najbardziej obrazili się na mnie jak jakieś dwa dziewczęta zrobiły sprawozdanko tylko ze swoich dwóch zadań i próbowały mi oddać twierdząc, że one zrobiły tylko to i o niczym więcej pisać nie będą. Żeby nie było cała reszta też tak chciała mi zrobić. Kiedy w końcu studenci naburmuszeni zostawili mnie sami z bałaganem. Odetchnęłam z ulgą i zaczęłam się zastanawiać jak to jest, że ośmioosobowa grupa potrafi podzielić się mózgiem stułbi.
Tak dla wyjaśnienia, żeby ktoś się nagle nie oburzył i na mnie nie nakrzyczał. Stułbia nie ma mózgu. Nie ma nawet jako takiego układu nerwowego, tylko sieć wielobiegunowych komórek nerwowych, których wypustki biegną we wszystkie możliwe strony. Mają za to kilka prościutkich receptorów zwanych ropaliami w skład, których wchodzą proste oczka (odbierają światło na zasadzie jest lub nie ma) i statocysty (narząd równowagi), ale po za tym nic więcej. Jak to więc jest, że te śmieszne zwierzaczki radzą sobie doskonale bez mózgu? Tego nie wiem i podejrzewam, że wiedzą to tylko one, ale radzą sobie całkiem świetnie i więcej do szczęścia nie potrzebują.
Niestety ludzie potrzebują mózgu i ten mózg ewolucja nam całkiem ładnie skomplikowała. Nie tylko pod względem budowy anatomicznej, czy wykształcaniem różnych pięter czynności nerwowych. To z jednej strony komplikuje życie, a z drugiej strony pozwala nie myśleć o różnych podstawowych sprawach niezbędnych dla funkcjonowania organizmu. Wiele rzeczy robimy z automatu. Nawet uczenie może zachodzić bez naszego czynnego udziału, ale to temat już znacznie bardziej skomplikowany i może kiedyś coś jeszcze o tym skrobnę. Przechodząc jednak do głównego tematu okazuje się, że mózg też może mieć płeć i to niekoniecznie taką samą jak jego właściciel!
Wiadomo. Kobiety i mężczyźni różnią się pod wieloma względami. Kobiety to ta strona bardziej uczuciowa i gdyby zostawić ją gdzieś tylko z mapą to najprawdopodobniej się zgubią. Mężczyźni to znów ponoć żelazna logika i z mapą nie zginą. Niby jeden mózg, a tak naprawdę jeżeli zaczniemy się wgłębiać to nagle okaże się, że mężczyźni i kobiety różnią się pewnymi szczegółami np. kora lewej półkuli mózgu jest u pań grubsza niż kora półkuli prawej, a u panów jest odwrotnie, kobiety mają też większe ciało migdałowate (takie małe coś co odpowiada za emocje) niż mężczyźni itd. Ta anatomia decyduje o tym jakie mamy predyspozycje i w pewnym stopniu jak będziemy się zachowywać postawieni przed różnymi sytuacjami. Jednak nie tylko to decyduje jaką płeć będzie mieć mózg.
Sam temat płci jest teraz o wiele bardziej skomplikowany. Wyróżnia się teraz około dwunastu rodzajów płci i naprawdę można się w tym pogubić. Na rozwój płci wpływa wiele czynników, od biologii naszego organizmu, poszczególne etapy rozwoju w tym oddziaływanie różnych hormonów w czasie życia płodowego (i to ten czynnik uznaje się ponoć za najważniejszy) po wychowanie np. dziewczynki pomagają mamom w kuchni, a chłopcom nie wypada okazywać emocji (chociażby płakać). 
Jest taka bardzo fajna książka, w której na ten temat piszą dość sporo i czasem można się mocno zdziwić. "Płeć mózgu" Anne Moir i Davida Jessel'a to książka bardzo ciekawa i zmieniająca nastawienie do różnych rzeczy. Dlatego więc warto po nią sięgnąć i przeczytać. 
A jeśli ktoś chce zobaczyć jaką płeć ma jego mózg, to w sieci krąży wiele tego typu testów, wystarczy tylko mocno pokopać.
Do tego tematu można też podejść od strony nieco mniej poważnej. Dlatego na zakończenie moich mniej lub bardziej udanych wywodów pewien filmik. Bawcie się dobrze:



P.S.
Już po pierwszym dniu czytania "Houston, mamy problem" mam dość. Chyba dobrze, że kiedyś zachodziłam koło tej książki, a w końcu jej nie kupiłam, ale o tym następnym razem.


Źródło ilustracji:
www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,394737,mozg-w-palacu-kultury.html

4 komentarze:

  1. Jestem za takimi biologicznymi notkami ze studentami z życia wziętymi. Temat trochę niszowy, ale mi bliski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż... Czasem pewnie wpadnie, bo tego się mnoży i mnoży, a może kogoś rozbawi.

      Usuń
    2. To na pewno. Sama od pół roku zastanawiam się nad publikowaniem podobnych notek ;).

      Usuń
    3. To machnij notę :D Możemy porównać punkty widzenia ;)

      Usuń