poniedziałek, 6 stycznia 2014

Sztuka słowa

Powinnam sobie chyba zrobić jakąś listę książek, które mnie pokonały i z jakichś bliżej niewyjaśnionych powodów rzucałam nimi po kątach zanim udało się je przeczytać albo co gorsza nie przeczytałam ich w cale. Nie jest to powód do dumy, ale ostatnio co raz częściej zdarza mi się na takie książki wpadać. Dwie takie wpadły w grudniu, ale przynajmniej zmusiłam się żeby je przeczytać i nawet pokusiłam się o wystawienie krótkiej notki. 
Niestety jak Nowy Rok zaczęłam z czytelniczym zapałem, po lekturze "Śnieżki..." to niestety został on skutecznie zgaszony już następnego dnia przez "Śmiertelną terapię", z którą walczyłam przez pięć dni i nawet nie udało mi się przekroczyć magicznej granicy 100 stron. No po prostu nie mogłam i już. Denerwowało mnie w tym wszystko od bohaterów, przez sposób pisania, na pomyśle skończywszy. Robię się chyba zbyt marudna. Wiem, że wydając opinię powinnam przeczytać książkę w całości, więc na temat książki duetu Louise Voss i Marka Edwardsa zamilknę.
Może muszę się trochę oderwać od kryminałów i thrillerów. Dlatego na chwilę biblioteczny stosik poleży odłogiem, bo tam same kryminały, a zabiorę się za leżącego i wołającego mnie od dłuższego czasu ze stosiku Gaimana. Na razie jednak czytam książkę, którą poleciła mi młodsza kuzynka. To taki mały rewanż po tym jak zaszczepiłam w niej fantasy pożyczając książki z mojej skromnej kolekcji. Tysia dała mi "Tancerzy burzy" japońskiego steam punka i jestem naprawdę bardzo ciekawa jaki miks wyszedł z pożenienia tego gatunku z ciekawą i nieco szaloną japońską kulturą. W każdym bądź razie zaczęło się ciekawie.
Po za tym mam kolejny problem natury półkowej. Do mojego zbioru dołączyły przez święta trzy kolejne książki: 
  • "Nigdziebądź" Neila Gaimana
  • "Dziecko śniegu" Eowyn Ivey, które wyszperałam na blogu Miasto Książek
  • "Sztuka słowa" taka śmieszna mała książeczka, którą dostałam od przyjaciół i o niej słów kilka poniżej
Naprawdę chyba poważnie zacznę rozważać rozglądanie się za jakimś czytnikiem e-booków, bo nie mam miejsca na półkach, ani miejsca na kolejną półkę. Na dodatek książki regularnie mnie atakują jak chce coś z półki ściągnąć.
"Sztuka słowa" to ślicznie wydana mała książeczka napakowana aforyzmami, życzeniami, dedykacjami i dobrymi radami  na każdą okazję. 
Prezent jak dla mnie trafiony, bo jak mam komuś składać życzenia, czy wypisywać je na kartce to wpadam w panikę, bo najzwyczajniej w świecie nie potrafię tego robić. Grzebię po sieci i zamęczam całe otoczenie, a tak wezmę to maleństwo do ręki i pewnie coś fajnego znajdę. Już mam parę rzeczy na oku, czekam teraz na ofiarę, na której to wypróbuję. To jednak nie tylko cytaty. W tej książeczce są też listy, wypowiedzi i to, co do swoich najbliższych pisały mniej lub bardziej znane postacie.
Jest też pewien aspekt praktyczny. Ktoś pomyślał i doszedł do wniosku, że sztuka słowa to nie tylko wyznania miłości, czy mądre słowa, ale też zwykła proza życia. Jest tam cały rozdzialik poświęcony rzeczom formalnym: listy motywacyjne, CV i inne rzeczy, które mogą się przydać w sytuacjach formalnych. Nie są to jednak suche informacje, ale bardziej zbiór przykładów, w których łatwiej wyczuć klimat takiego pisma.
Może to śmieszne, ale lubię sobie te książeczkę otworzyć tak na chybił trafił i przeczytać to na co pierwsze padnie wzrok. Wiem, że to maleństwo będzie sobie na stałe leżało już na moim biurku i będzie mi poprawiać samopoczucie, bo są tam naprawdę ładne rzeczy, nawet jeśli otwierając trafi się na coś smutnego.

7 komentarzy:

  1. Jak mała jest ta mała książeczka "Sztuka słowa"? W sensie ile ma stron, ile tych pięknych i tych bardziej praktycznych słów? Bo przyznam, że mnie zaintrygowała, głównie przez uroczą okładkę (okładeczkę - bo to mała książeczka ;)), ale czasem w taki sposób zaczyna się ciekawa znajomość z książką (a nawet książeczką) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maleństwo ma niecałe 15x11 cm i 380 stron mądrych słów. To prawda jaskółki są urocze ^^

      Usuń
    2. O, to całkiem dużo. Czyli piękna na zewnątrz i ma bogate wnętrze zarazem, no ideał!

      Usuń
    3. Czy ideał nie wiem... Mnie urzekła :)

      Usuń
  2. fajna rzecz - mam takich sporo - a Nigdziebądź uwielbiam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na "Nigdziebądź" zasadzałam się od dłuższego czasu w bibliotece, w końcu nerwy mi puściły i sprawiłam sobie własny egzemplarz.

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń