W napadzie dzikiego szału po dłuższym okresie odstawienia księgarni wpadłam do Matrasa jak dziki osioł i zrobiłam szaleńcze zakupy. Za 80 zł kupując całe dwie książki. Wiem odebrało mi rozum kompletnie, ale co zrobić, przynajmniej uzupełniłam swoją biblioteczkę o kolejnego Gaimana z "Księgą cmentarną" i pierwszego w kolekcji Dicka z "Bladerunnerem. Czy androidy śnią o elektrycznych owcach", na które to polowałam gdzie się tylko dało. Mam więc swoje prywatne egzemplarze i mimo szaleńczego rachunku jest mi z tym bardzo dobrze.
Napad dzikiego szału jednak nie skończył się na zakupach, ale trwał i po nich. Bo wbrew zasadzie, że książki biblioteczne mają pierwszeństwo, gdy tylko zamknęłam "Upadek króla Artura" nie wytrzymałam i zabrałam się za "Księgę cmentarną". No i jak to zwykle z Gaimanem bywa, przepadłam w jego świecie bez reszty.
Pisarz opowiada historię Nikta Owensa, chłopaka, który będąc pełzającym brzdącem uniknął śmierci z rąk Jacka i znalazł schronienie na cmentarzu. Dziecko zostaje przygarnięte przez pewne zmarłe małżeństwo, a opieką otacza je tajemniczy Silas, który jako jedyny może opuszczać cmentarz, by zapewnić mu jedzenie. I tak nasz Nik dorasta na cmentarzu otoczony przez życzliwych mu zmarłych. Cmentarz okazuje się jednak nie tylko miejsce wiecznego i spokojnego spoczynku, chociaż powiedzenie, że tętni życiem może być dziwne. Dzieje się bardzo dużo i Nikt pakuje się w różne tarapaty, chcąc na przykład postawić pomnik wiedźmie, czy dowiedzieć się kto leży w najstarszym z grobów na cmentarzu. Do tego wszystkiego dalej poluje na niego tajemniczy Jack, którego sprawa wyjaśnia się na końcu książki, w ostatnim opowiadaniu.
"Księgę cmentarną" czyta się bardzo szybko, bardzo dobrze i nie można przy niej być śmiertelnie poważnym. Już sam pomysł na to by osadzić powieść na cmentarzu wydawał się dziwny, a gdy do tego doszedł chłopiec wychowywany przez parę duchów uznała go niemal za absurdalny i strasznie mi się to podobało. Historie trzymają w napięciu, przyprawiając czasem o gęsią skórkę, ale jak przystało na bajki (bo tak czasem odbierałam te opowieści) mają swój morał. Opisują różne etapy życia Nika, jego próby zrozumienia świata i zderzenia ze światem żywych, ale przy okazji pokazują, że można kochać ponad często niewyobrażalnymi różnicami dzielącymi poszczególnych członków rodziny oraz, że z każdego zdarzenia można wyciągnąć jakąś lekcje. Pokazuje też, że dorastanie i świat w cale nie są takie straszne, a przynajmniej nie bardziej straszne niż cmentarna rodzina.
Jak przystało na książki Gaimna "Księga cmentarna" jest po brzegi wypchana czarnym humorem, ale nie takim wymuszonym jak w "Rodzinie Adamsów". Równie dobrze można by te opowieści czytać tym troszkę starszym dzieciom. Bo nawet dzieci lubią się czasem bać, a każda z przygód Nika mimo wszystko kończy się dobrze, a przy okazji pozwala naszemu małemu bohaterowi wyciągnąć odpowiednią lekcję. Jest tu troszkę tak jak w "Koralinie" i to sprawiło, że znów poczułam się jak dziecko, które bierze latarkę i chowa się z książką pod kołdrą.
Polecam wszystkim. Dużym i małym, fanom Gaimana i tym, którzy go nie znają. Naprawdę warto przeczytać i pewnie kiedyś wrócić.
Z "Księgą cmentarną" wiąże się też jeszcze jedno zdarzenie, które kompletnie mnie zaskoczyło. Siedziałam sobie kiedyś w autobusie i kiedy w końcu rozbudziłam się na tyle by czytać, wyciągnęłam te książkę. Siedząca obok mnie starsza pani zerknęła na tytuł (a moje wydanie jest w czarnej oprawie z wytłoczonym srebrnym tytułem) i zaczęła coś mruczeć o satanistach nie mających wstydu. Tak więc zostałam chyba w najgorszym wypadku uznana za antychrysta, bo jak tylko zwolniło się miejsce na innym fotelu pani zabrała swoje siaty i się przeniosła zerkając na mnie dziwnie. Długo jeżdżę autobusami, ale takie coś spotkało mnie po raz pierwszy.
"Księgę cmentarną" czyta się bardzo szybko, bardzo dobrze i nie można przy niej być śmiertelnie poważnym. Już sam pomysł na to by osadzić powieść na cmentarzu wydawał się dziwny, a gdy do tego doszedł chłopiec wychowywany przez parę duchów uznała go niemal za absurdalny i strasznie mi się to podobało. Historie trzymają w napięciu, przyprawiając czasem o gęsią skórkę, ale jak przystało na bajki (bo tak czasem odbierałam te opowieści) mają swój morał. Opisują różne etapy życia Nika, jego próby zrozumienia świata i zderzenia ze światem żywych, ale przy okazji pokazują, że można kochać ponad często niewyobrażalnymi różnicami dzielącymi poszczególnych członków rodziny oraz, że z każdego zdarzenia można wyciągnąć jakąś lekcje. Pokazuje też, że dorastanie i świat w cale nie są takie straszne, a przynajmniej nie bardziej straszne niż cmentarna rodzina.
Jak przystało na książki Gaimna "Księga cmentarna" jest po brzegi wypchana czarnym humorem, ale nie takim wymuszonym jak w "Rodzinie Adamsów". Równie dobrze można by te opowieści czytać tym troszkę starszym dzieciom. Bo nawet dzieci lubią się czasem bać, a każda z przygód Nika mimo wszystko kończy się dobrze, a przy okazji pozwala naszemu małemu bohaterowi wyciągnąć odpowiednią lekcję. Jest tu troszkę tak jak w "Koralinie" i to sprawiło, że znów poczułam się jak dziecko, które bierze latarkę i chowa się z książką pod kołdrą.
Polecam wszystkim. Dużym i małym, fanom Gaimana i tym, którzy go nie znają. Naprawdę warto przeczytać i pewnie kiedyś wrócić.
Z "Księgą cmentarną" wiąże się też jeszcze jedno zdarzenie, które kompletnie mnie zaskoczyło. Siedziałam sobie kiedyś w autobusie i kiedy w końcu rozbudziłam się na tyle by czytać, wyciągnęłam te książkę. Siedząca obok mnie starsza pani zerknęła na tytuł (a moje wydanie jest w czarnej oprawie z wytłoczonym srebrnym tytułem) i zaczęła coś mruczeć o satanistach nie mających wstydu. Tak więc zostałam chyba w najgorszym wypadku uznana za antychrysta, bo jak tylko zwolniło się miejsce na innym fotelu pani zabrała swoje siaty i się przeniosła zerkając na mnie dziwnie. Długo jeżdżę autobusami, ale takie coś spotkało mnie po raz pierwszy.
Najbardziej rozbrajajace wyznanie autobusowe ever. :) Gratuluje więc zakupu "całych dwóch książek" i po cichutku jednak nawołuję do korzystania z wyprzedaży i promocji... :D Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńZazwyczaj korzystam z wyprzedaży, promocji i wymian, ale tym razem no jakoś tak wyszło ^^"
Usuń