sobota, 12 lipca 2014

Bangarang!

Swojego czasu szalałam za każdą książką napisaną przez Jakuba Ćwieka i w sumie do teraz zajmuje on sporo miejsca na mojej półce. Jednak od kiedy "Kłamca" zaczął się staczać po równi pochyłej moje zainteresowanie tym autorem spadło i nie leciałam do księgarni po każdą jego książkę. Nawet nie jestem pewna do końca, czy ostatnio wydał coś nowego i nie znam znacznej części tego, co było po Lokim. Nadzieją byli "Chłopcy", którzy mimo całkiem pokaźnej liczby minusów jednak mi się podobali, bo mam jakiś sentyment do łamania bajkowych kanonów. Niestety jak zwykle zdenerwowało mnie otwarte zakończenie zbiorku i wizja długiego czekania na ciąg dalszy, więc odpuściłam sobie śledzenie poczynań Ćwieka
O tym, że jest druga część "Chłopców" dowiedziałam się przez zupełny przypadek, gdy na facebooku (niestety mam konto na tej zarazie) rzuciłam hasłem o oddaniu w dobre ręce "Xiao Longa" Dawida Juraszka. Koleżanka zaproponowała wymianę za drugą część przygód dorosłych-niedorosłych Zagubionych Chłopców. Jak to u mnie książka odleżała oczywiście swoje do ostatniego czwartku kiedy to skończyłam czytać "Oko Jelenia: Drewnianą Twierdze", a nie było widoków na wypożyczenie kolejnych części szybciej niż w piątek popołudniu. Potrzebowałam szybkiego czytadła na góra dwa dni i tak padło na "Chłopców: Bangarang".
Wszystko na co narzekałam przy okazji poprzedniej książki, czyli wulgaryzmy, uprzedmiotowienie kobiet i ogólne chamstwo w czystej postaci na mój gust w tej części mocno eskalowało. W pewnym momencie odnosiłam nawet wrażenie, że panowie pod wodzą Dzwoneczka nie robią nic innego tylko pieprzą wszystko, co chodzi, tłuką wszystkiemu, co chodzi i chleją wszystko, co się da. Bez żadnych porywających, zabawnych, czy nawet idiotycznych przygód w klimacie gore. W porównaniu do pierwszej części były to raczej statyczne i niesmaczne historyjki podlane dużą dozą przekleństw oraz chamstwa. Było kilka momentów, które mogły przypominać Shwarceneggera w "Komando", czyli przyjść i rozwalić wszystkich, ale kończyło się na mocnym wejściu, a potem, wszystko obrastało brutalnym absurdem rodem z filmów klasy B.
Na język jakim w "Chłopcach" posługuje się autor nie mogę narzekać, bo jest jaki jest i inny by nie mógł być. Koniec końców książka jest o gangu motocyklistów, którzy mentalnie są na poziomie rozrabiających dwunastolatków. Po za tym wkrada się tu nieśmiało coś co nazywamy dorosłością (do tej pory dorosłymi byli Dzwoneczek i Stalówka) i chłopaki nie do końca zdają sobie z tego sprawę, ale też robią co się da żeby to opóźnić, a na koniec i tak ich dopada. Tutaj jednak niestety znów muszę pomstować na Jakuba Ćwieka i jego talent do kończenia jak w brazylijskich telenowelach. Mówię tu o uderzeniu czytelnika na koniec książki mocno pałką w tył głowy i zostawienie na Bóg wie jak długo z otwartym zakończeniem.
Ponarzekałam sobie, ale jest w tym wszystkim pewien mały paradoks. W pewnym sensie podobało mi się to. Pomysł, konwencja przyjęta przez autora mimo, że brakowało temu tej świeżości z pierwszej części i świetne obrazki Iwo Strzeleckiego, chociaż tym razem okładka mi się nie podoba. Lubie motory, ale ścigacze nie są tym, co tygryski lubią najbardziej, wolałabym żeby rysownik wyeksponował te piękne harleye z tła, a nie to wielkie czerwone coś. W sumie mógłby zostać też sam Stalówka, ale co zrobić.
Podsumowując. "Chłopcy: Bangarang" to książka dla tych, którym spodobała się część pierwsza i darzą jakimś sentymentem Jakuba Ćwieka. Nie jest to na pewno książka dla kobiet, bo te obrażą się za sprowadzenie do roli "dupy i cycków", chyba że przymkną na to oko i skupią się na Dzwoneczku. Po za tym jest to dobra książka na przeczekanie do następnej wizyty w bibliotece, po coś ciekawszego i bardziej zajmującego. O samej serii pewnie znów zapomnę i o tym, że autor napisał trzecią część znów dowiem się przez przypadek. No cóż... takie brutalne zakończenia powodują mimo wszystko na dłuższą metę amnezję.


Źródła ilustracji:
http://jakubcwiek.pl/images/stories/chlopcy2-cover.jpg

4 komentarze:

  1. Skoro napisałaś, że nie dla kobiet , to z samej przekory mnie kusi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak kusi to brać ^^ Ale polecam zacząć od pierwszej części jest lepsza ^^

      Usuń
  2. Wciągnęłam obie części i generalnie mam podobne wrażenia co Ty. Takie nagminne zostawianie sobie otwartej furtki zamiast konkretnego zakończenia jest irytujące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety Ćwiek ma jakieś zapędy na autora scenariuszy do telenowel. Z tą różnicą, że telenowela ma średnio jeden odcinek w tygodniu, a nie na kilka lat.

      Usuń